To nie jest dobry okres dla stołecznej Herthy. Niedawna wygrana 2-0 z 1. FC Köln nie okazała się zwiastunek zwyżki formy berlińskiej drużyny. W starciu z VfL Wolfsburg nie miała ona nic do powiedzenia. Wilki z Wolfsburga prowadziły do przerwy już 3-0 i pozostawało tylko żałować, że żadnego z tych goli nie strzelił Jakub Kamiński, który w odróżnieniu od całej drużyny gości grał dość słabo. Obrona Herthy była dziurawa i często popełniała błędy. Pierwszego gola puściła już po trzech minutach, gdy Szwed Mattias Svanberg wykończył dobrą akcję gości. Szczególnie dotkliwy dla Herthy był gol drugi. Najpierw berlińczycy zatrzymali akcję Wolfsburga tuż przed linią pola karnego, za co Urugwajczyk Agustin Rogel dostał żółtą kartkę. Następnie po rzucie wolnym ręką już w polu karnym zagrał Dodi Lukebakio, a Wolfsburg wykorzystał rzut karny. Wykonał go skutecznie Maximilian Arnold. Trzecim golem gospodarzy dobił Duńczyk Jonas Wind, który wykorzystał kolejny fatalny błąd berlińskiej obrony. Hertha Berlin pod ścianą Druga połowa wyglądała już zupełnie inaczej. Gdyby Hertha nie zaczęła jej z bagażem trzech straconych goli, można by uznać ją wręcz za zespół dominujący. Berlińczycy tworzyli sytuacje, atakowali, ale gole nie padały. Przewaga graczy z Berlina była jednak całkiem spora, po czym minęło niecałe pół godziny i padła bramka dla... VfL Wolfsburg! Ridle Baku - brat doskonale znanego z polskich boisk Makany Baku - wbił czwartego gola. Jakub Kamiński bramki nie zdobył, ale po przerwie grał lepiej. Miał sporo celnych podań i napędzał akcje gości z Wolfsburga. W 77. minucie zszedł zmieniony przez Egipcjanina Omara Marmousha. I to właśnie ten piłkarz kilka minut przed końcem meczu błysnął kapitalną akcją indywidualną. Ograł dwóch rywali i trafił na 5-0.