Pierwszy sezon Sadio Mane w Bayernie Monachium był prawdziwą porażką. Senegalczyk zdobył 12 goli i zanotował 6 asyst w 32 spotkaniach - nie są to statystyki fatalne, ale, biorąc pod uwagę rolę następcy Roberta Lewandowskiego, piłkarz wypada z nimi bardzo blado. Sadio Mane przychodził do Bayernu Monachium z Liverpool FC jako jedna z największych gwiazd ligi angielskiej. Wydawało się, że "Bawarczycy" sprowadzają piłkarza zweryfikowanego na najwyższym poziomie i ten transfer po prostu nie może się nie udać. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna. To ma być zastępca Roberta Lewandowskiego. Delegacja na rozmowach Tuchel mówi wprost. Mane nie spełnił oczekiwań Senegalczyk zdecydowanie rozczarował swoją grą zarówno trenera, jak i kibiców Bayernu Monachium. Wiele wskazuje na to, że w nadchodzącym sezonie Mane będzie grał już dla innego klubu. Thomas Tuchel na konferencji prasowej otwarcie przyznał, że napastnik nie spełnił pokładanych w nim nadziei. - Mamy tutaj dość dużą konstelację. Sytuacja związana z Mane nie jest łatwa. Piłkarz ma ważny kontrakt i chciałby zostać. My to szanujemy. To dopiero pierwszy dzień treningów, a w piłce nożnej wiele może się wydarzyć - dodał niemiecki szkoleniowiec. Umowa Sadio Mane z Bayernem Monachium obowiązuje do 30 czerwca 2025 roku. Media donoszą, że piłkarz ma ofertę z Arabii Saudyjskiej, ale jeszcze nie zdecydował o swojej przyszłości. Jeśli Sadio Mane chce zostać w stolicy Bawarii, musiałby poprawić zarówno swoją grę, jak i zachowanie pozaboiskowe. W połowie kwietnia media aż huczały w związku ze skandalem wywołanym przez senegalskiego gwiazdora, który po nieudanym meczu Ligi Mistrzów z Manchesterem City uderzył w twarz swojego klubowego kolegę, Leroya Sane.