Gdy Lewandowski zmieniał agenta na Piniego Zahaviego, z jasnym celem - przekonać szefów Bayernu i Realu do transferu Polaka - można było domniemywać, że zdolności negocjacyjno-dyplomatyczne izraelskiego topmenedżera okażą się i kluczowe, i pomocne. W końcu nikt nie nadaje się bardziej niż on do wykonywania zadań niemożliwych, co potwierdził przy transferze Neymara do PSG. Karta przetargowa, którą zabłysnął przed rokiem ciągle robi wrażenie. Dzisiaj, po trzech miesiącach od ujawnienia współpracy z Zahavim, polski supersnajper nie wydaje się jednak bliżej Madrytu. I wcale nie dlatego, że Karl-Heinz Rummenigge z Ulim Hoenessem uparli się, że Lewandowskiego nie sprzedadzą. Być może to tylko cisza przed burzą, ale najnowsze sygnały, które dochodzą ze źródeł zbliżonych do Realu połączone z prostą analizą tego, co działo się w ostatnich tygodniach wskazują, iż "Królewscy" niekoniecznie będą skłonni drążyć temat. I to nie z powodów finansowych, bo wyłożenie nawet 150-180 mln euro nie musi dla nich być problemem. Ten leży teraz gdzie indziej. Być może trochę dziwnie to zabrzmi, jeśli weźmiemy pod uwagę cały miniony sezon, ale przyjście Lewandowskiego oznaczałoby niechybnie chęć pozbycia się Karima Benzemy - tego samego, który od dziewięciu lat jest wiernym żołnierzem Cristiana Ronalda, dobrowolnie usuwa się w cień, by Portugalczyk mógł błyszczeć, a nadto może liczyć na niemal bezwarunkowe poparcie trenera Zidane'a, który traktuje go jak młodszego brata. Mało? Dodajmy więc jeszcze jeden niebagatelny fakt - w przeciwieństwie do Polaka Francuz zdecydował w ostatnim bezpośrednim pojedynku między Realem i Bayernem o awansie do Ligi Mistrzów. Na tym poziomie liczą się nawet takie "szczegóły". Innymi słowy: warunki, aby kapitan polskiej reprezentacji spełnił marzenie i przeszedł dzisiaj do Realu znacznie się zawężyły, bo wymagałoby to dużo większych zmian w samym Madrycie. Co oczywiście też nie jest niemożliwe, choć dzisiaj niewiele na to wskazuje. Ewentualny transfer do PSG, o czym zrobiło się głośno w... ostatnich godzinach, też jest obarczony dużym znakiem zapytania. A w zasadzie byłby uzależniony od innego pytania: czy Edinson Cavani odejdzie z Paryża? Dzisiaj, co najmniej z kilku powodów, trudno to sobie wyobrazić. Sam Urugwajczyk po zwycięskim finale Pucharu Francji mówił, że nigdzie się nie wybiera, wczoraj w wywiadzie dla "L'Equipe" prezes klubu Nasser al-Khelaifi zapewnił jednoznacznie, że żadnego transferu nie będzie ("il va rester", zostanie), poza tym Cavani jest już nie tylko legendą i najlepszym strzelcem w historii PSG, ale też ulubieńcem kibiców, którzy doceniają jego zaangażowanie, dużo bardziej niż np. Neymara. Innymi słowy, Urugwajczyk stał się poniekąd symbolem klubu. Jego sprzedaż wydawałaby się co najmniej niezrozumiała, nie mówiąc o tym, że mało kto byłby w stanie zapewnić mu wynagrodzenie na poziomie 14 mln euro netto. Oczywiście, gdyby rozbieżności w szatni PSG się powiększyły, odejście nie jest wykluczone, ale tak chętnie przywoływane w ostatnich miesiącach różnice z Neymarem, po sławetnej "penaltygate", wydają się znacznie przesadzone. Z naszych informacji, potwierdzanych wczoraj u osób dobrze znających klub od środka, wynika, że Cavani ciągle będzie grał w PSG. Temat transferu Lewandowskiego na nowo podgrzała jednak nocna audycja "L'Equipe du Soir", jedna z najchętniej oglądanych na sportowym kanale "L'Equipe". Wynika z niej, że szefowie Paris Saint-Germain baczniej przyglądają się Polakowi na wypadek, gdyby Cavani... Dyskusja na ten temat trwała ponad cztery minuty, choć oprócz pochwał dla "Lewego" pojawił się też wątek jego słabej efektywności w naprawdę ważnych meczach o stawkę. Co to wszystko oznacza? Że na poważnie zaczęły się podchody w najbardziej wpływowych mediach. Czy stoi za tym Zahavi? Niewątpliwie. Ważniejsza jest jednak inna konstatacja. Jeśli przyjrzymy się temu dokładniej, trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo iż Lewandowski wypracował sobie niezwykle mocną pozycję na rynku, nie kontroluje w pełni sytuacji. Przynajmniej w przypadku Realu albo PSG. To znaczy - ewentualny transfer do tych klubów jest uzależniony od innych warunków, których być może nawet Zahavi nie jest w stanie przeskoczyć. Zresztą, przy tej okazji warto przytoczyć nieoficjalne informacje "L'Equipe" sprzed kilku dni. Izraelski agent chciał umieścić Thomasa Tuchela w Chelsea (bo posiadał takie pełnomocnictwa), a to, że niemiecki trener znalazł się ostatecznie w Paryżu miało się dokonać bez udziału Zahaviego, który bezskutecznie zamierzał dołączyć się do dealu. Jeśli to prawda, można byłoby wysnuć wniosek, że jednak nie zawsze topmenedżer osiąga swój cel. Czy w takiej sytuacji Lewandowskiemu zostanie transfer do Premier League? Zgodnie z informacjami Mateusza Borka, wciąż w grze jest Chelsea. Trudno jednak wyobrazić sobie Polaka nie grającego w Lidze Mistrzów, a londyńczycy nie zapewnili sobie udziału w tych rozgrywkach. A zatem Manchester City i znowu Pep Guardiola, od którego "Lewy" najwięcej się nauczył, gdy Katalończyk był jeszcze w Bayernie? Jeśli przyszłość polskiego kapitana ma wyjaśnić się jeszcze przed mundialem, tajemnica nie będzie trwała tak długo. Remigiusz Półtorak