Zarówno zawodnicy Bayernu, jak i Eintrachtu, podchodzili do spotkania ze świadomością, że ostatnio zdarzyło im się zgubić nieco punktów - piłkarze ze stolicy Bawarii odnotowali bowiem w lidze dwa kolejne remisy, z kolei "Orły" dzieliły się "oczkami" w dwóch z trzech poprzednich starć. To dosyć ważne, bo... historia lubi się przecież powtarzać. Prestiżowa potyczka dwóch zespołów z góry tabeli Bundesligi była przy tym swoistą wisienką na torcie sobotnich gier - i elektryzowała niemal tak, jak wcześniejsze derby Berlina, w których górą nad Herthą okazał się Union, wicelider klasyfikacji. Bayern Monachium - Eintracht Frankfurt. Przebieg pierwszej połowy Starcie między "Die Roten" a "Die Adler" od początku rozgrywane było w naprawdę dobrym, szybkim tempie i obie strony - co widzieli wyraźnie wszyscy kibice, którzy wypełnili szczelnie trybuny Allianz Arena - nie miały zamiaru marnować czasu na wzajemne wyczuwanie swoich intencji. O tym, z jakim zacięciem poczynali sobie przedstawiciele Bayernu i Eintrachtu świadczy fakt, że pierwszą żółtą kartkę obejrzeliśmy już w ósmej minucie - wówczas to de Ligt zdecydowanie przesadził z siłą przy próbie zatrzymania Rodego, który zresztą niedługo potem - choć niekoniecznie intencjonalnie - nadepnął na nogę Kimmicha, powodując krótką przerwę w rywalizacji. W międzyczasie, jeszcze nim minęła 10. minuta spotkania, Bawarczycy mieli dwie następujące po sobie ciekawe szanse w polu karnym oponentów. Najpierw jednak Coman nie zdołał w żaden sposób wykorzystać krótkie, nie do końca precyzyjnego podania od Musiali, a następnie przy próbie ataku zagubił się Sane, co wykorzystał "na chłodno" bramkarz Trapp. W 17. minucie niezmiennie aktywny Rode pokazał kawałek kunsztu, wypracowując sobie dobrą pozycję z prawej strony boiska. Piłkarz odegrał przytomnie do Sowa, a ten spróbował strzału z pierwszej piłki, co jednak nie opłaciło się w żaden sposób - futbolówka poleciała wysoko w trybuny. Po kilku chwilach, w których inicjatywa była po stronie "Die Roten", do głosu ponownie doszły "Orły" - w 20. minucie Lindstroem spróbował zagrozić bramce Sommera, ale zanim zdołał w ogóle tak naprawdę pomyśleć o uderzeniu, to niebezpieczeństwo z chirurgiczną precyzją zażegnał Davies. W 25. minucie doszło do wzbudzającej mocne kontrowersje sytuacji - wówczas to długie, górne podanie powędrowało w kierunku wychodzącego w zasadzie sam na sam Kolo Muaniego. Ten próbował opanować piłkę, ale... został zwalony z nóg przez wślizg Sommera, który na swoje szczęście faulu dopuścił się już poza polem karnym. Szwajcar za to zachowanie otrzymał żółty kartonik, choć fani Eintrachtu naturalnie domagali się bardziej drastycznego rozstrzygnięcia. Podyktowany rzut wolny nie przyniósł przy tym żadnego skutku dla gości. Nim zegar na stadionie pokazał, że upłynęło pół godziny, dwie kolejne dogodne sytuacje mieli piłkarze Bayernu. Najpierw o strzał z dystansu pokusił się Joshua Kimmich - jego uderzenie zostało jednak wybite przez Trappa, który w sekundę musiał złożyć się do kolejnej obrony przy dobitce Muellera. Ostatecznie wynik się nie zmienił, ale te dwie sytuacje poderwały z pewnością trybuny. W końcu wynik został otworzony w 34. minucie - najpierw Staniszić odegrał futbolówkę na skrzydło do Muellera, a ten z genialnym wyczuciem podał w głąb "szesnastki" wprost do Sane. Ten precyzyjnym uderzeniem nie dał szans golkiperowi rywali - było 1-0. Niedługo później monachijczycy spróbowali pójść za ciosem - w czasie nowej ofensywy Musiala jednak nieco zagubił się z piłką i koniec końców Lindstroem popisał się dobrym wślizgiem, przerywając całą akcję. Po kilku chwilach strzału głową próbował z kolei Upamecano po wrzutce od Comana - trafił jednak obok słupka. Następne minuty przyniosły dłuższy fragment pewnej niemocy Bayernu w ofensywie - podopieczni Juliana Nagelsmanna co prawda próbowali stwarzać jakieś zagrożenie, ale Eintracht zwarł szyki obronne i każdorazowo zatrzymywał przeciwników przed własnym polem karnym. W końcu, w 41. minucie, fantastycznym rajdem popisał się Musiala, który zagrał do Sane. Ten oddał płaski strzał na bramkę, ale Trapp nie miał wielkich problemów przy zatrzymaniu tej próby. Do przerwy ostatecznie rezultat nie uległ już zmianie. Bayern Monachium - Eintracht Frankfurt. Przebieg drugiej połowy Po zmianie stron jako pierwsi do ataku ruszyli goście - a konkretnie Kolo Muani, który jednak w czasie ofensywy na lewej flance został zupełnie sam przeciwko trzem oponentom. Stracił piłkę i przewrócił się przy tym na murawę, ale arbiter pozostał niewzruszony, nie widząc powodów do interwencji. Swoistą ripostą był (w 48. min) kolejny w tym spotkaniu strzał Sane z dystansu - jego uderzenie było jednak - naprawdę eufemistycznie rzecz ujmując - niecelne i powędrowało wysoko ponad poprzeczką bramki Trappa, który jedynie wzrokiem odprowadził piłkę. Kolejne minuty upłynęły na raczej leniwym rozgrywaniu piłki przez "Die Roten" - ostatecznie do bardziej zdecydowanego ataku ruszyli przyjezdni w 52. minucie, rozruszając nieco Bawarczyków. Próba namieszania w polu karnym ze strony Lindstroema spełzła jednak zupełnie na niczym. Do przykuwającej uwagę sytuacji doszło w 56. minucie w pobliżu połowy boiska - zaczął się tam bowiem rozkręcać nowy, nieco nieśmiały atak Eintrachtu, a świetnym panowaniem nad piłką popisał się Mario Goetze. Problem jednak w tym, że po widowiskowym zgraniu... został dosyć brutalnie przewrócony przez Upamecano, który zarobił za to "żółtko". Cztery minuty później niezłą sytuację wypracował sobie Knauff, który jednak zagrał niedokładnie - koniec końców zagrożenie w okolicy 16. metra ostrym wślizgiem zażegnał Mueller. W odpowiedzi Bayern ruszył z dosyć zuchwałą próbą zdobycia gola - wspomniany Mueller zagrał do Musiali, a ten jakimś cudem, praktycznie leżąc na murawie, oddał futbolówkę do Choupo-Moting, który jednak zdołał tylko strzelić niecelnie piętką. Potem strzału próbował jeszcze Sane, ale został błyskawicznie przyblokowany. W 66. minucie po raz kolejny w sobotnim meczu klasę pokazał Alphonso Davies - "Phonzie" bowiem bardzo ryzykownie spróbował wybić piłkę spod nóg Tuty, operując w zasadzie na linii pola karnego i... zrealizował swój plan bezbłędnie, za co otrzymał z trybun salwę braw. Po kilku chwilach wydarzyło się coś mocno niespodziewanego - Kamada, będąc niemal otoczonym przez rywali, przytomnie zagrał piłkę do Kolo Muaniego, który z kolei został pozostawiony sam sobie w obrębie "szesnastki". Francuzowi więcej nie było trzeba - podprowadził szybko piłkę pod bramkę i trafił obok Sommera. Mieliśmy 1-1. Cała ta sytuacja tylko nakręciła gości - w 74. minucie strzału z daleka spróbował Sow i chociaż Yann Sommer wyprężył się niczym struna i zatrzymał piłkę, to takie poświęcenie nie było w sumie potrzebne - futbolówka tak czy inaczej trafiłaby bowiem obok słupka. Następnie mieliśmy do czynienia z dłuższym fragmentem gry, w którym inicjatywa była co prawda w większości po stronie Bayernu, natomiast "Die Roten" mieli mocne problemy z tym, by w ogóle zbliżyć się do pola karnego oponentów. Dość powiedzieć, że najlepszą okazję w tym czasie miał w 83. minucie de Ligt, który popisał się absolutnie niecelnym "strzałem" głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Minutę później spore zagrożenie pojawiło się pod bramką Sommera - w dużym zamieszaniu na strzał pokusił się Sow, który jednak... trafił w jednego ze swoich kompanów. To pozwoliło gospodarzom na zapanowanie nad sytuacją i - koniec końców - wybicie futbolówki. Na przełomie 86. i 87. minuty niezłą sytuację miał Mueller, który złożył się do strzału głową po odegraniu ze strony Gnabry'ego - jego nie do końca czysty strzał trafił jednak wprost w ręce Kevina Trappa i na tym cała ofensywa musiała się zakończyć. Rezultat ostatecznie nie uległ już zmianie - Bayern Monachium odnotował trzeci w bieżącym roku remis i tym samym jego przewaga nad wiceliderami z Unionu Berlin przed następną kolejką Bundesligi będzie wynosić już tylko jeden, jedyny punkt. Bayern Monachium - Eintracht Frankfurt. Wynik meczu i składy Bayern Monachium 1-1 Eintracht Frankfurt Bramki: Sane '34 - Kolo Muani 69' Żółte kartki: de Ligt, Sommer, Upamecano - Borre Bayern Monachium: Sommer - Davies, de Ligt, Upamecano, Staniszić (Sabitzer 90') - Kimmich - Coman (Gravenberch 70'), Musiala, Mueller (k), Sane (Gnabry '70) - Choupo-Moting (Tel 77') Eintracht Frankfurt: Trapp (k) - Ndicka, Hasebe, Tuta - Knauff, Sow, Rode (Kamda 64'), Buta - Goetze (Jakić 85'), Lindstroem (Borre 64') - Kolo Muani (Alidou 90+4') Zobacz także: Cztery kierunki dla Zidane'a. Jeden z nich jest bardzo zaskakujący Polak mógł być bohaterem hitu transferowego! Poszedłby w ślady "Lewego"