Marco Reus w ten weekend z pewnością przeżył jeden z najbardziej pamiętnych dni w swojej karierze. 34-latek rozegrał ostatnie domowe spotkanie w barwach Borussii Dortmund. Niemiec został pożegnany przez swoich fanów jako prawdziwa legenda. Reus żegna się w wielkim stylu z "Żółtą ścianą" Sobotni mecz pomiędzy Borussią Dortmund a SV Darmstadt (4:0) na zawsze zapadnie w pamięć Marco Reusowi. Piłkarz, który przed tym sezonem oddał opaskę kapitańską Emre Canowi, rozgrywał swoje ostatnie spotkanie przed gorącymi trybunami Signal Iduna Park. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem zgotowano mu piękne pożegnanie. To jednak bynajmniej nie zdekoncentrowało 34-latka. Wybiegł w pierwszym składzie i pokazał, że nie znalazł się tam tylko ze względów sentymentalnych. Już przy trafieniu otwierającym Iana Maatsena zanotował asystę. A kilka minut później udało mu się strzelić piękną bramkę z rzutu wolnego. Zdegradowane Darmstadt nie stanowiło dla finalistów Ligi Mistrzów większego zagrożenia. "Borussen" raz za razem szukali swoich szans i ostatecznie wygrali aż 4:0. Reus opuścił murawę w 82. minucie, a zegnało go ponad 81 tysięcy fanów. Niezwykle emocjonalny moment dla Niemca Piękne sceny obserwowano też już po ostatnim gwizdku. To wtedy pomocnik podszedł do najbardziej fanatycznej "Żółtej ściany", by się pożegnać, a tamtejsi fani zaprosili swego idola do siebie. Tam otrzymał piwo i mógł "dowodzić" dopingiem dedykowanym dla niego. Warto dodać, że nawet w takiej sytuacji 34-latek pokazał, że jest kapitanem bez opaski. Zaprosił do siebie bowiem Mariusa Wolfa, który również żegnał się z Dortmundem. Reus jest wychowankiem BVB, ale musiał odejść jako nastolatek. Wrócił do macierzystego klubu w 2012 roku i spędził na Signal Iduna Park piękne 12 lat. W tym czasie wygrał dwa Puchary i trzy Superpuchary Niemiec. Ma jeszcze szansę, by na do widzenia pomóc drużynie sięgnąć po Ligę Mistrzów. 1 czerwca BVB zmierzy się na Wembley z Realem Madryt w wielkim finale.