Harry Kane trafiając do Bayernu Monachium za okrągłe 100 mln euro bez wątpienia stał się bohaterem jednego z największych transferowych hitów lata 2023. Od razu został też rzucony na głęboką wodę, bo w swoim debiucie dla "Die Roten" wystąpił w starciu o Superpuchar Niemiec przeciwko RB Lipsk. Anglik jednak nie był w stanie pomóc swym nowym kolegom w odwróceniu losów spotkania - "Byki" zatriumfowały tutaj aż 3:0 po hat-tricku Daniego Olmo. Nie było jednak w szatni "Gwiazdy Południa" wiele czasu na rozpamiętywanie tego zdarzenia, bo 18 sierpnia rozpoczął się nowy sezon Bundesligi. Jacek Góralski w Ekstraklasie? Jest blisko. Chce go czołowy polski klub Werder Brema - Bayern Monachium: Przebieg pierwszej połowy meczu, debiut Harry'ego Kane'a w Bundeslidze W pierwszym starciu rozgrywek niemieckiej ekstraklasy piłkarze Bayernu wybrali się na wyjazdową potyczkę z Werderem Brema. Mecz ten rozpoczął się "z wysokiego C" - Kane już w 3. minucie poderwał kibiców FCB z miejsc po tym, jak w ramach kombinacyjnej akcji odegrał piłkę w stronę Comana w polu karnym. Jego kolega nie zdołał co prawda dobiec do piłki, ale... rywale przez chwilę mieli prawo się obawiać o rezultat. Tymczasem minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund - i... wynik został otworzony przez Leroy'a Sane, który w ramach błyskawicznej kontry uciekł wszelkim oponentom i sprytnym uderzeniem posłał piłkę obok Jiriego Pavlenki, który miał prawo mieć pretensje do pozostałych piłkarzy Werderu. W ładnym stylu asystował mu... wspominany już wielokrotnie Kane. Do remisu mogło dojść naprawdę prędko - już w 9. minucie bowiem piłkę do siatki skierował Niclas Fuellkrug, który wykończył głową wrzutkę z wolnego podyktowanego po... faulu ze stronu Upamecano na napastniku "Zielono-Białych". Jak jednak pokazały powtórki popularny "Die Luecke" był w całej akcji na spalonym. Inicjatywa później była przede wszystkim po stronie ekipy przyjezdnej - Harry Kane pozostawał mocno aktywny w ofensywie, a w 13. minucie miał okazję do zaliczenia asysty - w "szesnastce" posłał piłkę... między nogami Sane, jednakże adresat podania Jamal Musiala, nie zdołał do niej dobiec. Pavlenka zachował trzeźwą ocenę i niebawem prędko wyłapał futbolówkę. Nie licząc jednej sytuacji, w której Mitchell Weiser wykonał groźne dośrodkowanie w stronę Fuellkruga, kolejne minuty mijały spokojnie. Ten lekki marazm przerwał Jamal Musiala, który w 19. minucie popisał się udanym rajdem i posłał piłkę tuż obok słupka bramki gospodarzy. Zabrakło tu naprawdę niewiele... Centymetry od strzelonego gola dzieliły też chwilę potem Mazraouiego - ten posłał atomowe uderzenie tuż obok tego samego słupka i zawodnicy Werderu mieli prawo już w tamtej chwili czuć się wręcz przytłoczeni sytuacją. W 23. minucie jednak to miejscowi mieli kolejną szansę przed sobą - Marvin Ducksch popisał się jednak dosyć słabym strzałem z rzutu wolnego, który bez problemu zatrzymał Sven Ulreich. Warto jednak nadmienić, że wcześniej kolejny raz zbyt ostro interweniował Dayot Upamecano. Dwie minuty później Kane znów próbował zagrozić przeciwnikom - po rzucie rożnym nie zdołał jednak odpowiednio złożyć się do strzału i futbolówka niemalże przetoczyła się po trawie - Pavlenka nie miał zupełnie powodu, by obawiać się tu o utratę gola. Minuty mijały, a szeregi Werderu Brema były coraz bardziej zwarte - nie licząc uderzenia z dystansu Kimmicha, które wylądowało bezpiecznie w rękach golkipera, Bayernowi trudno było cokolwiek wskórać w kwestii prób podwyższenia wyniku. Dopiero w 34. minucie zrobiło się nieco groźniej, gdy "bombę" zza "szesnastki" odpalił Goretzka - bramkarz WB kolejny raz jednak popisał się skuteczną interwencją. Warto jeszcze odnotować, że w 41. minucie Joshua Kimmich otrzymał szansę strzału na bramkę rywali z dogodnego miejsca z rzutu wolnego. Lider Bayernu jednak... mocno się nie popisał i posłał futbolówkę wysoko w trybuny, zresztą ku wielkie uciesze lokalnych kibiców. Kolejnym ciekawym strzałem popisał się... obrońca Kim Min-jae, który uderzał z główki po rzucie rożnym - Jiri Pavlenka jednak po raz kolejny wyjaśnił sytuację i kolejny raz udowodnił, że bez niego z Werderu już w zasadzie nie byłoby co zbierać na tym etapie rywalizacji. Ostatecznie "Die Roten" do szatni zeszli ze skromną, jednobramkową zaliczką. Następca Lewandowskiego w Bayernie już pobił pierwszy rekord. Kibice oszaleli Werder Brema - Bayern Monachium: Przebieg drugiej połowy meczu Po zmianie stron jako pierwsi "do głosu" doszli gracze gospodarzy - po pewnym zamieszaniu na połowie Bayernu strzał oddał Weiser, uderzając jednak ponad poprzeczką. W odpowiedzi Sane huknął po chwili z dystansu, a golkiper WB zatrzymał uderzenie, choć z wyraźnymi problemami. "Zielono-Bali" poczuli się jednak pewniejsi, a uaktywnił się po raz kolejny zwłaszcza Fuellkrug, który najpierw doskonale podał do Bittencourta (jego strzał wślizgiem przeleciał obok słupka), a następnie... zmarnował doskonałą szansę i będąc w pobliżu bramki Ulreicha postanowił, jak to się żartobliwie mawia, "postraszyć gołębie na dachu stadionu". Wszystko to wydarzyło się jeszcze przed 49. minutą. Tempo gry zrobiło się wręcz zawrotne - futbolówka wędrowała z jednego końca murawy na drugi, a swoje szanse mieli m.in. Goretzka czy Ducksch (który jednak został akurat złapany na spalonym). Gospodarze wiedzieli, że już nie mogą dać się więcej tłamsić "Die Roten", więc otworzyli się nieco w kolejnych akcjach, a na tym widowisko mogło jedynie zyskać. W 58. minucie błysnął Kingsley Coman - otrzymał on podanie będąc już w obrębie "szesnastki", obrócił się prędko w stronę bramki i posłał atomowy strzał, który wylądował jednak na prawym słupku, ku zawodowi fanów "Gwiazdy Południa". Chwilę później na próbę przewrotki zdecydował się Leon Goretzka, ale ta próba była... eufemistycznie rzecz ujmując, zdecydowanie mniej udana. Ten sam piłkarz w 60. minucie znów probówał strzału z dystansu - tym razem "klasycznego", ale jego uderzenie zatrzymało się na jednym z defensorów. Kontra, która wyklarowała się niedługo potem, spełzła jednak na niczym. Werder znów zaczął znajdować się pod ścianą. W 61. minucie mniej więcej z linii pola karnego strzelał Harry Kane - futbolówka, kozłując lekko przy ziemi, niechybnie załopotałaby w siatce, ale heroiczną obroną popisał się Pavlenka. Jaka była riposta? Ducksch z około 20. metra posłał "bombę" obok słupka bramki Ulreicha. Po sześciu minutach i okresie pewnego chaosu na boisku, "Die Roten" przeprowadzili atak pozycyjny, w którym wyróżnił się Jamal Musiala, dryblujący na niewielkiej przestrzeni między kilkoma rywalami. Po jego próbie ataku piłka najpierw trafiła do Comana, a następnie do Kimmicha, który strzelił mocno... ale niecelnie. W 69. minucie Musiala z Comanem znów poprowadzili akcję w "szesnastce" Werderu - Comanowi po raz kolejny jednak zabrakło precyzji i posłał on uderzenie wyraźnie nad poprzeczką, sprawiając, ze golkiper drużyny przeciwnej musiał w zasadzie tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Francuski gracz szedł za ciosem i niebawem odgrywał już do Kane'a - ten jednak nie był w stanie nawet obrócić się z piłką, bo został doskonale przyblokowany przez Friedla, który postawił na nieco ryzykowną, bo twardą grę w okolicach "piątki". W 74. minucie stało się coś, na co czekała większość sympatyków Bayernu - Alphonso Davies ruszył lewą flanką i i po imponującym rajdzie doskonale dograł między rywalami do Harry'ego Kane'a - ten nie mógł nie wykorzystać takiej szansy i posłał piłkę precyzyjnie obok Pavlenki. Tym samym było już 2-0 dla przybyszów z Bawarii, a tarapaty "Zielono-Białych" stawały się coraz większe. Warto odnotować, że niedługo później na boisku zameldował się Polak Dawid Kownacki - gracz jeszcze do niedawna związany z Fortuną Duesseldorf w 79. minucie zastąpił na placu gry Jensa Stagego. Nie miał jednak przesadnie wiele czasu, by wywrzeć presję na oponentach. Nie minęła chwila i nagle, bez wyraźnego powodu, Kane położył się na murawie i wyglądało na to, że doznał jakiegoś urazu, prawdopodobnie mięśniowego. Został ostatecznie zmieniony przez Mathysa Tela i... bez wątpienia wprawił kibiców FCB w spore obawy. Tempo gry było przy tym wciąż bardzo intensywne - ostatecznie w 90. minucie Thomas Mueller, który dopiero co wszedł z ławki, świetnie odegrał do Sane, a ten niemalże dobił rywali, trafiając do siatki z bardzo bliska. Dlaczego jednak "niemalże dobił"? Otóż prawdziwą kropkę nad "i" postawił w 94. minucie Mathys Tel, który po podaniu od Daviesa soczystym uderzeniem posłał futbolówkę do bramki tuż przy słupku. Jiri Pavlenka nie miał tutaj szans - tym samym Bayern zatriumfował nad Werderem aż 4-0. Następca Lewandowskiego w Bayernie dostał pytanie o Polaka. Jego słowa mówią wiele Bundesliga. Mecz Bayernu zwieńczy drugą kolejkę rywalizacji Przy okazji rozgrywania drugiej kolejki Bundesligi zawodnicy Bayernu zaprezentują się po raz pierwszy w kampanii 2023/2024 przed kibicami na własnym stadionie - podejmą oni rywali z relatywnie niedalekiego Augsburga, a mecz ten zakończy następną serię gier niemieckiej ekstraklasy - dokładnie o godz. 17.30 27 sierpnia. Jeśli zaś mowa o ekipie Werderu, to ta już niebawem zagra z kolei z zespołem SC Freiburg. W tym przypadku to bez wątpienia rywale "Zielono-Białych" będą uznawani za faworytów - w ubiegłym sezonie wywalczyli oni bowiem wysokie, piąte miejsce w tabeli.