W meczu 9. kolejki Bundesligi Bayer Leverkusen w kontrowersyjnych okolicznościach pokonał na wyjeździe Hoffenheim 2-1. Piłka po strzale piłkarza gości Stefana Kiesslinga trafiła w boczną siatkę, a potem jakimś cudem znalazła się w siatce. Sędzia uznał gola!
Do zdarzenia doszło w 70. minucie. Kiessling główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Po tym wydarzeniu na tablicy pojawił się wynik 0-2.
Kiessling po minimalnie niecelnym strzale złapał się za głowę, a arbiter... wskazał na środek.
To nie była jedyna błędna decyzja sędziego Felixa Brycha. Najpierw nie uznał prawidłowo strzelonego gola przez Hoffenheim, a następnie niesłusznie przyznał gospodarzom rzut karny, którego i tak nie wykorzystali.
- To skandal, gola nie było. Na pewno złożymy protest - powiedział dyrektor sportowy Hoffenheim Alexander Rosen. Hoffenheim będzie się domagało powtórzenia meczu.
- To dla nas niekomfortowa sytuacja. Bramki rzeczywiście nie było. To nie jest sposób w jaki chcieliśmy wygrać. Sprawiedliwym wynikiem byłby remis - dodał jego odpowiednik w Bayerze Rudi Voeller.
- Nie wiem, jak to się stało. Po strzale odwróciłem głowę i bardzo się zdziwiłem, że piłka wpadła do bramki. Nie wiem jak to się stało - przyznał Kiessling.
Ta sytuacja przypomniała niemieckim kibicom wydarzenie z 1994 roku. W meczu Bayern Monachium - FC Nuernberg piłka po strzale Thomasa Helmera minęła bramkę, a sędzia nakazał gościom wznowić grę od środka boiska. Ostatecznie spotkanie zostało powtórzone.
"Aptekarze" po tym zwycięstwie awansowali na pozycję lidera. Jednak Bayern Monachium i Borussia Dortmund swoje mecze rozegrają w sobotę.
W piątkowym meczu wystąpiło dwóch reprezentantów Polski. Do 70. minuty barw gospodarzy bronił Eugen Polanski, a w Bayerze cały mecz rozegrał Sebastian Boenisch.