Saarbruecken w tabeli trzeciej ligi zajmuje dopiero dziewiąte miejsce, ale w Pucharze Niemiec radzi sobie doskonale. Już w pierwszej rundzie podopieczni trenera Ruedigera Ziehla wygrali z występującym na zapleczu ekstraklasy Karlsruher SC 2:1, w listopadzie takim samym wynikiem - dzięki bramce w końcówce - wyrzucili za burtę wielki Bayern Monachium, sprawiając jedną z największych sensacji w tych rozgrywkach. Decydujące trafienie zaliczyli wtedy w 96. minucie spotkania. I jak widać gra do ostatniej minuty weszła im w krew. Sensacja w Pucharze Niemiec. Znów to zrobili Zaczęło się, można by rzec, zgodnie z planem. Borussia objęła prowadzenie już w ósmej minucie po golu Robina Hacka. Gospodarze tego spotkania odpowiedzieli już jednak trzy minuty później po tym, jak do siatki trafił Amine Naifi. Wydawało się jednak, że popularne "Źrebaki" mają wystarczająco dużo czasu, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jednak wraz z upływającymi minutami robiło się coraz bardziej nerwowo, a trzecioligowcy zwietrzyli szansę na sprawienie kolejnej sensacji. I powtórzyli swój wyczyn z meczu z Bayernem! Zwycięstwo gospodarzom w doliczonym przez sędziego czasie gry dał Kai Brunker i to Saarbruecken zagra w półfinale. Puchar Niemiec: To nie koniec sensacji? Półfinały odbędą się 2 i 3 kwietnia. Saarbruecken zagra z Kaiserslautern, a Bayer z Fortuną. Murowanym kandydatem do końcowego triumfu wydają się gracze z Leverkusen prowadzeni przez Xabiego Alonso. "Aptekarze" spisują się w Bundeslidze rewelacyjne i pewnie zmierzają po mistrzowski tytuł, a patrząc na to, jacy rywale zostali im w pucharowych zmaganiach, właściwie po dublet. Puchar Niemiec to jednak rozgrywki, gdzie nie brakuje niespodzianek, a nawet sensacji. A to oznacza, że w Leverkusen nie powinni jeszcze robić na półce miejsce na kolejne trofeum. Bo np. gracze z Saarbruecken mogą im je w ostatniej minucie zwyczajnie zabrać.