Gdyby ktoś powiedział Juergenowi Kloppowi, że Sadio Mane zostanie pierwszym wyborem Bayernu do wykonywania rzutów karnych, ten pewnie chwyciłby się za głowę. Sam pozwolił Senegalczykowi strzelać dwukrotnie - Mane nie wykorzystał żadnej z tych prób. Wcześniej zmarnował też karnego grając przeciwko Liverpoolowi Kloppa jako piłkarz Southampton. Sadio Mane jest niesamowitym piłkarzem - ale nie w kwestii wykonywania "jedenastek". W meczu o którym mowa, Liverpool, w pierwszym sezonie kadencji Kloppa, spokojnie prowadził do przerwy 2-0 ze "Świętymi". Mane wszedł na boisko po przerwie, zdobył dwa gole i jego zespół odwrócił losy spotkania, doprowadzając do wygranej 3-2! Wcześniej napastnik jednak zmarnował "jedenastkę". Dwa lata później, już po transferze do Liverpoolu, Mane podszedł do rzutu karnego w meczu Ligi Mistrzów z Crveną Zvezdą. Trafił w poprzeczkę. Od tamtego czasu Klopp odsuwał go od wykonywania karnych, jak tylko mógł. Dość powiedzieć, że podczas jego pobytu w Liverpoolu "The Reds" ośmiokrotnie rywalizowali w seriach "jedenastek". Mane do wykonywania karnego został dopuszczony tylko raz. Kibice mogą mieć to świeżo w pamięci - w finale tegorocznego Pucharu Anglii z Chelsea Mane podszedł do piłki w piątej kolejce, ze świadomością, że jego gol da Liverpoolowi zwycięstwo w turnieju. Jego kiepskie płaskie uderzenie obronił jednak Edouard Mendy. Mane miał wielkie szczęście, bo Liverpool i tak sięgnął po zwycięstwo w kolejnych seriach. Dopiero po transferze do Bayernu Mane - w czwartej próbie - wykorzystał pierwszego karnego w swojej klubowej karierze. To wynik absolutnie niespotykany. Sadio Mane w Senegalu. Strzelał do woli, z różnym skutkiem Mane mógł za to swobodnie podchodzić do rzutów karnych jako największa gwiazda reprezentacji Senegalu. Z tym, że długo strzelał ze skutkiem... wyjątkowo mizernym. W styczniu 2017 roku jego pudło przeciwko Kamerunowi sprawiło, że Senegal odpadł w 1/4 finału Pucharu Narodów Afryki. Na kolejnym turnieju Mane podszedł do "jedenastki" w starciu z Kenią i... jego strzał obronił bramkarz. Czy to załamało Senegalczyka? Skąd, jeszcze w tym samym spotkaniu podszedł do "jedenastki" po raz kolejny, tym razem zdobywając bramkę. A już cztery dni później zmarnował kolejnego karnego, w 1/8 finału z Ugandą. Na tym etapie Mane legitymował się dwoma bramkami zdobytymi z rzutów karnych na siedem prób. To bilans absolutnie katastrofalny! Średnia wykorzystywanych rzutów karnych wśród wszystkich piłkarzy wynosi około 75%, ale najlepsi w tym elemencie potrafią przekroczyć nawet 90%. Robert Lewandowski strzela karne ze skutecznością 91%, a najlepszy pod tym względem w europejskiej piłce Max Kruse - 97%. Tymczasem skuteczność Mane wynosiła... 28,6%. Zupełnie bez żartów - istnieje ryzyko, że dowolnie wybrani kibice z trybun, osiągnęliby wówczas lepsze wyniki od Senegalczyka. Senegal - Egipt. Pudło w finale i dwa decydujące gole Mane jednak ani myślał zniechęcać się do kolejnych prób. I trzeba przyznać, że od końcówki 2020 roku zdecydowanie poprawił się w tym elemencie, wykorzystując kolejno pięć rzutów karnych dla reprezentacji Senegalu. Wreszcie, w lutym 2022 roku Senegal mierzył się z Egiptem w finale Pucharu Narodów Afryki. I już w 7. minucie arbiter podyktował rzut karny dla "Lwów Terangi". Do piłki podszedł oczywiście Mane i huknął z całej siły na bramkę - jednak za bardzo w środek, dzięki czemu Gabasaki obronił uderzenie! Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, więc o triumfie zadecydowała seria rzutów karnych. W niej Mane pokazał, że ma nerwy ze stali. Nie zraził się niewykorzystanym wcześniej karnym, podchodząc do piłki w decydującej serii. Strzelił niemal tak jak w czasie spotkanie - z tym, że umieszczając piłkę bardziej przy słupku. Ta wpadła do bramki i Senegal świętował zwycięstwo w PNA. Już miesiąc później kolejne wielkie starcie Senegalu z Egiptem rozstrzygała następna seria "jedenastek". Tym razem stawką był awans na mundial w Katarze, a Mane po raz drugi z rzędu zapewnił triumf swojej reprezentacji, wykorzystując decydującego karnego. Seria zakończyła się zaś dramatem jego kolegi z Liverpoolu - Mohameda Salaha, który zmarnował swoją "jedenastkę", choć zwykł wykonywać je znacznie lepiej od nowego piłkarza Bayernu (blisko 84% skuteczności). Być może po dwóch decydujących "jedenastkach" wykorzystanych przez Mane nawet Juergen Klopp uwierzył, że Senegalczyk poprawił swoją umiejętność wykonywania rzutów karnych i wyznaczył go do decydującej serii w finale Pucharu Anglii przeciwko Chelsea. Srodze jednak się przeliczył. Karne w Bayernie powinien strzelać... Marcel Sabitzer W ostatnich miesiącach Mane bez pudła wykonywał "jedenastki" przeciwko Beninowi, Rwandzie i Bochum, w ostatecznym rozrachunku windując swoją skuteczność do 65%. To wciąż wynik zdecydowanie poniżej granicy przyzwoitości. Zwłaszcza, że większość wykorzystanych rzutów karnych przez Mane była w meczach z rywalami z bardzo niskiej półki - jak wspomniane wcześniej Rwanda, Benin, Zimbabwe, Wyspa Zielonego Przylądka, czy Zambia. Przeciwko rywalom wyższej klasy - bywał już szalenie chimeryczny. Powierzenie wykonywania rzutów karnych wyłącznie Mane będzie ogromnym ryzykiem Juliana Nagelsmanna. Choć - patrząc z drugiej strony - monopol na "jedenastki" Lewandowskiego sprawił, że większość kluczowych piłkarzy Bayernu - jak Coman, Sane, czy Kimmich - ani razu nie podchodzili w karierze do piłki na jedenastym metrze. Z kolei doświadczony Thomas Mueller (wykonywał karne przed Lewandowskim) też nie jest wielkim pewnikiem skuteczności - dotychczas wykorzystał 30 z 38 rzutów karnych (skuteczność 78,9%). Nieoczywistym wyborem dla Bayernu mógłby okazać się za to... Marcel Sabitzer. Austriacki pomocnik w barwach reprezentacji i RB Lipsk podszedł do sześciu rzutów karnych, wszystkie zamieniając na bramki.