Niemiecki "Kicker" w ostatnim czasie dość prowokacyjnie nie doceniał postawy Roberta Lewandowskiego. Prestiżowy magazyn w styczniowym notowaniu umieścił go dopiero na czwartym miejscu wśród najlepszych napastników Bundesligi, konsekwentnie odmawiając przyznania mu - podobnie zresztą jak wszystkim innym piłkarzom niemieckiej ekstraklasy - oceny "klasy światowej". Zupełnie inaczej "Lewego" postrzega konkurencyjny "SportBild". Na organizowanej przez magazyn gali przyznanych zostało dziewięć nagród w różnych kategoriach, które odbierały m.in. mistrzynie olimpijskie Britta Heidemann (w szermierce), Maria Hoefl-Riesch (w narciarstwie alpejskim) oraz Kristina Vogel (w kolarstwie torowym), która w minionym roku została sparaliżowana od pasa w dół wskutek dramatycznego wypadku. Najbardziej prestiżowa nagroda, tytuł Gwiazdy Roku, przypadł jednak Lewandowskiemu. Polak pojawił się na gali w towarzystwie swojej żony Anny. Odbierając nagrodę zaznaczył, że podziękowania należą się całemu zespołowi. - Piłka nożna to nie sport indywidualny, tylko zespołowy. Podziękowania należą się całej drużynie. Sezon, który jest za nami, nie był łatwy. Mogliśmy zakończyć go bez żadnego tytułu, ale skończyliśmy go z dubletem - powiedział napastnik Bayernu, odbierając nagrodę. Prowadząca galę chwaliła Lewandowskiego za wykonywaną pracę, porównując jego sylwetkę do... Arnolda Schwarzeneggera. Zapytała też, jak wielka jest w tym zasługa jego żony, znanej trenerki fitness. - Duża - odparł ze śmiechem polski snajper - Ale nie mogę być za bardzo muskularny, bo w moim sporcie liczy się szybkość - zauważył. Miniony sezon Bayern zakończył z mistrzostwem i Pucharem Niemiec. "Lewy" zdobył tytuł króla strzelców w obu tych rozgrywkach. Nowy sezon 30-latek także rozpoczął w dobrym stylu, strzelając trzy gole w pierwszych trzech spotkaniach. WG