Bezapelacyjnie był to jeden z najlepszych meczów "Lewego" w karierze. Polak rozegrał wiele wybornych spotkań, sensacją było strzelenie już w barwach Bayernu pięciu goli w zaledwie dziewięć minut w meczu z VfL Wolfsbug, ale "rozstrzelanie" Realu ma niewspółmierną wymowę. Mecz BVB z "Królewskimi" miał ogromny ciężar gatunkowy, bo był pierwszą batalią w półfinale Ligi Mistrzów edycji 2012/13. To, czego na Signal Iduna Park dokonał zespół Juergena Kloppa, a przede wszystkim Lewandowski, po prostu nie mieściło się w głowie.Polak swój strzelecki popis rozpoczął w 8. minucie, gdy napoczął naszpikowanego gwiazdami przeciwnika. Krótko przed przerwą do remisu doprowadził Cristiano Ronaldo, ale druga połowa miała już tylko jednego superbohatera. "Lewy" między 50. i 66. min wpakował trzy gole, a BVB rozbił Real 4-1. To po tym meczu prezydent Realu Florentino Perez miał powiedzieć, że "Lewy" kiedyś trafi do Madrytu... Tak spektakularna zaliczka wystarczyła w rewanżu i, mimo porażki 0-2 w Madrycie, to klub z Zagłębia Ruhry awansował do finału Champions League. W nim Lewandowski i spółka jednak musieli uznać wyższość Bayernu Monachium, po obfitującym w emocje spotkaniu przegrali 1-2, ale to już materiał na osobną historię. AG