Lewandowski jako 18-latek trafił do Znicza, ponieważ w Legii nie wiązano z nim większych planów. - Teraz pojawiają się głosy, że kupiliśmy go za grosze. Niewiele osób jednak pamięta, że pozyskaliśmy nastolatka po ciężkiej kontuzji. Wcześniej strzelał sporo bramek w rezerwach Legii. Jednak wówczas nikt nie chciał ryzykować i Robert nie miał szans, aby trafić do szerokiej kadry stołecznego zespołu. My zaryzykowaliśmy i to się opłaciło - powiedział prezes Znicza Marek Śliwiński. Klub z Pruszkowa pozyskując z Legii napastnika, musiał jedynie ponieść koszty wyrejestrowania i rejestracji jako swojego zawodnika. To kwota rzędu pięciu tysięcy złotych. - To była śmieszna suma w porównaniu do miliona zł, który otrzymaliśmy za niego od Lecha Poznań. Natomiast przy okazji transferu do Borussii dostaliśmy ok. 50 tys. euro. Jeśli latem zmieni klub, do naszej kasy wpłynie od trzech do pięciu procent z sumy transferowej. Trzymamy kciuki, aby poszedł do Barcelony lub Realu Madryt. W przypadku zmiany klubu, ale w obrębie tego samego kraju, nie otrzymamy nic - zdradził Śliwiński. W mediach pojawiają się spekulacje, że latem Lewandowski przejdzie do Bayernu Monachium. W Pruszkowie obecny reprezentant Polski występował obok Bartosza Wiśniewskiego. To ten drugi był wówczas wyróżniającą się postacią, a Lewandowski pozostawał w jego cieniu. Obu wróżono dużą karierę. - Doskonale pamiętam okres, kiedy wspólnie graliśmy w Pruszkowie, bo to były najlepsze czasy dla tego klubu. Nasza współpraca układała się bardzo dobrze, dzięki czemu awansowaliśmy do pierwszej ligi i walczyliśmy o promocję do ekstraklasy. Absolutnie nie jestem zaskoczony środowym wyczynem Roberta, bo niesamowicie się rozwinął. Już niedługo będzie jednym z najlepszych napastników na świecie, jeśli już nim nie jest - powiedział napastnik Dolcanu Ząbki. Wiśniewski podkreśla, że zawodnik Borussii zawsze miał łatwość strzelania bramek. - Piłka szukała go w polu karnym i miał nosa do zdobywania goli. Poza tym trafiał na odpowiednich trenerów i pod ich opieką stale się rozwijał. Jego ogromną zaletą jest spokój. Nigdy też nie było zagrożenia, że odbije mu "sodówka" - dodał. Sukcesami napastnika reprezentacji Polski nie jest zaskoczony były trener Znicza Jacek Grembocki. - Obserwowałem go jeszcze kiedy byłem asystentem Waldemara Fornalika w Polonii Warszawa. Wtedy Robert grał w Zniczu na dużym luzie, bez obciążeń, ale był też bardzo delikatny. Kiedy jednak objąłem zespół z Pruszkowa uwierzyłem, że to będzie wielki zawodnik. Momentem przełomowym był wówczas zimowy sparing z ŁKS, kiedy Robert niemiłosiernie ogrywał doświadczonego obrońcę z opinią +wycinacza+. Po tym meczu wiedziałem, że zrobi wielką karierę - przyznał Grembocki. W 2008 roku Lewandowskim zainteresowane były czołowe kluby ekstraklasy w tym m.in. Legia i Lech. Napastnika obserwowali obaj szkoleniowcy tych zespołów: Jan Urban i Franciszek Smuda. Jednak stołeczny zespół sięgnął wówczas po Hiszpana Mikela Arruabarrenę. - Pamiętam, że Smuda przyjechał wówczas do Pruszkowa na mecz z Turem Turek. W jednym z wywiadów powiedział, że nikt ze Znicza nie nadaje się do Lecha i tylko stracił czas przyjeżdżając na nasz mecz. Wtedy rzuciłem tę gazetę Robertowi i powiedziałem, żeby udowodnił, ile jest wart. Grał potem jeszcze lepiej. Jednak z tego co wiem, Smuda nadal był przeciwny sprowadzeniu go do Poznania, ale inni działacze przeforsowali ten transfer - zdradził Grembocki. Opłaciło się, bo "Kolejorz" zainkasował potem za napastnika blisko pięć milionów euro.