<a href="http://sport.interia.pl/forum/lewandowski-nie-radzi-sobie-z-popularnoscia-tematy,dId,2351489" target="_blank">Kto ma rację? Dołącz do dyskusji na forum!</a> "Bild" zamieścił obszerny materiał o tym zdarzeniu opatrzony m.in. relacją rzekomo pobitego kibica, a także zdjęciami. Incydent miał miejsce w czwartek rano w pobliżu gimnazjum "Stadtkrone". 17-letni Philip S. stał z przyjaciółmi przed szkołą, kiedy przejeżdżał tamtędy Lewandowski swoim Porsche Cayenne. Philip powiedział "Bildowi": "Kiedy go zobaczyłem, pokazałem mu środkowy palec sfrustrowany faktem, że przechodzi do Bayernu Monachium. Wiem, że to nie było w porządku".Według gimnazjalisty, Lewandowski wyskoczył z samochodu. "Ruszył na mnie jak wściekły byk. Jego dziewczyna otworzyła drzwi od strony pasażera, co mnie przestraszyło, bo wiem, że jest mistrzynią karate. Potem podszedł do mnie i powiedział: Co to było?! Co zrobiłeś?!".Następnie Lewandowski miał rzekomo uderzyć Philipa. "Uderzył mnie ręką w czoło tak że poleciałem w prawo" - relacjonował gimnazjalista. Potem Lewandowski wsiadł do samochodu i odjechał. "Bild" zamieścił nawet zdjęcie zrobione przez jednego z przyjaciół Philipa, jak Lewandowski idzie w kierunku swojego samochodu."Nadal mam ból głowy" - mówił 17-latek, który o zdarzeniu poinformował ojca. "Bild" podkreśla, że obaj są kibicami Borussii Dortmund i mają wykupione karnety na Signal Iduna Park.Rzecznik policji Kim Freigang potwierdził doniesienia tabloidu, że 17-latek oskarżył gwiazdę Borussii o pobicie. "Dwóch świadków potwierdza zeznania Philipa" - stwierdził Freigang. Lewandowski na swoim profilu na portalu społecznościowym potwierdził, że do incydentu doszło, ale zaprzeczył, że pobił chłopaka. "Nie zamierzam żadnych 17-letnich, odważnych w grupie chłopaków uczyć kultury, ale nie pozwolę na obrażanie mnie i mojej rodziny. Jednocześnie dementuję, że użyłem przemocy wobec osób, które jawnie naruszyły moją prywatność. Mam nadzieję, że to odosobniony przypadek i przez całą rundę wiosenną będę mógł skupić się tylko i wyłącznie na grze dla BVB!" - napisał "Lewy" na Facebooku.Murem za Polakiem stoi szef BVB Hans-Joachim Watzke. "Rozmawiałem z Robertem. On stanowczo zaprzecza zarzutom. Robert wyjaśnił, że chłopak pokazał mu środkowy palec, a on wysiadł z auta, położył mu rękę na ramieniu i zapytał: "Dlaczego robisz coś takiego?". Robert przysięga, że nie uderzył chłopca w twarz. Wierzę mu na 100 procent" - skomentował Watzke.Menedżer najlepszego polskiego napastnika - Cezary Kucharski nie wpada w panikę.- Nie za bardzo jest co komentować. Robert wszystko zawarł w oświadczeniu, jakie opublikował na Facebooku. Nie jest prawdą, jakobyśmy rozważali wynajęcie ochroniarza dla Roberta. Nie róbmy psychozy z jednorazowego incydentu - podkreśla Kucharski.Niemiecki menedżer Roberta - Maik Barthel w "Bildzie" mówi o planach wynajęcia agencji ochroniarskiej dla "Lewego". Z naszych informacji wynika jednak, że cytat ten pochodzi sprzed roku, gdy do domu Roberta włamali się złodzieje. Rozważano wówczas zatrudnienie ochroniarza do pilnowania domu, ale nie samego piłkarza. W sobotę Borussia zainauguruje rundę wiosenną Bundesligi meczem u siebie z FC Augsburg. Ciekawe, jak kibice BVB przyjmą Lewandowskiego po tym incydencie.