Supersnajper Bayernu i reprezentacji Polski mógł zostać bohaterem środowego spotkania w drugiej połowie, już w czasie, gdy rywale grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Naby Keïty w 53. min. Była 66. minuta spotkania, gdy Lewandowski stanął przed wyborną okazją, by wyprowadzić swój zespół na prowadzenie i z dużą dozą prawdopodobieństwa ustawić przebieg meczu. W tej sytuacji błąd popełnił zawodnik Lipska Marcel Halstenberg, piłka trafiła do "Lewego", a ten w swoim stylu urwał się obrońcom i pognał na bramkę. Polak zszedł na prawą nogę i mając przed sobą tylko starającego się skrócić kąt bramkarza, uderzył w kierunku dalszego słupka, ale nie trafił w światło bramki. Lewandowski przełamał się dopiero w serii rzutów karnych, ale na napastnika tej klasy to zdecydowanie za mało, stąd nie dziwią niskie noty w niemieckich mediach dla rodaka. W skali od 1 do 6, gdzie jedynka jest najwyższą notą, "Lewy" w zgodnej ocenie dziennikarzy zza naszej zachodniej granicy otrzymał 4, czyli jednym słowem słabą ocenę. "Zmarnował wszystkie sytuacje, które miał i nie stanowił wsparcia dla drużyny w ofensywie" - czytamy w relacji "Abendzeitung Muenchen". Równie surową recenzję wystawił Polakowi portal tz.de, również nazywając stan rzeczy po imieniu, że "napastnik nie stwarzał dużego zagrożenia pod bramką rywali". Identycznie występ Lewandowskiego oceniły sportbuzzer.de (“4") oraz bild.de ("4"). Mianem bohatera spotkania określono golkipera RB Lipsk Petera Gulacsiego, bowiem to dzięki Węgrowi w ogóle doszło do dogrywki. Z kolei na przeciwległym biegunie media umieściły Arturo Vidala, którego bardzo słaby występ i faul na skraju pola karnego podzielił fanów i ekspertów, czy zespołowi z Lipska należał się w 34. min rzut karny. RB Lipsk - Bayern Monachium 1-1, 4-5 w karnych. Raport meczowy Puchar Niemiec: wyniki, strzelcy, terminarz Art