"Były bramkarz reprezentacji Niemiec wtargnął na teren należący do sąsiada, uzbrojony w piłkę łańcuchową, i pociął stojący tam garaż na kawałki. Powód agresywnego zachowania zdumiewa. Miał nim być fakt, że zniszczony budynek... zasłaniał widok na pobliskie jezioro" - pisała Interia pod koniec lipca zeszłego roku. Jens Lehmann potężnie ukarany za skandal z piłą łańcuchową Całą sprawę nagłośnił wówczas najbardziej poczytny niemiecki dziennik "Bild", wobec czego Lehmann w jednej chwili gwałtownie popsuł sobie reputację i dobre imię, które już wcześniej nadwątlił innymi ekscesami. Gdyby plan Lehmanna wypalił, to sprawa mogłaby się nie "wysypać", co świadczyłoby o tym, że nie wpadł bronić widoku na Starnberger See będąc w zupełnym amoku. Miał konkretny plan, jak uciec od podejrzeń i odpowiedzialności, bowiem zanim poprzecinał belki dachowe garażu, najpierw wyrwał kable monitoringu. "Biedak" jednak nie przewidział, że urządzenie dodatkowo było zasilane także baterią, w związku z czym zniszczenie kabli okazało się nic niewarte. Całe zajście zostało zarejestrowane, a zdjęcia opublikował "Bild". Mało tego, w toku procesu na jaw wyszedł także inny "szwindel" Niemca. Okazuje się, że nie zapłacił za ładowanie swojego porsche na parkingu przy lotnisku, bo skutecznie wdrożył plan, by przejechać przez szlaban tuż za jadącym przed nim samochodem. Zanim zapora się zamknęła, Niemiec za darmo był już na zewnątrz. Ile zaoszczędził w ten sposób? Całe 300 euro. Prawdopodobnie nie pomyślał, że wizerunkowe straty będą niepoliczalnie większe.