Hoeness przyznał się do przestępstwa. W styczniu 2013 sam zawiadomił władze o zaległościach wobec fiskusa, jednak sąd przychylił się do stanowiska prokuratury, która uznała jego wniosek za niekompletny i niezgodny z przepisami. Prokuratura uważała ponadto, że zgłaszając się do władz podatkowych prezes FC Bayern nie działał z własnej woli, lecz chciał jedynie ubiec demaskujące go publikacje prasowe. W mieszkaniu menedżera przeprowadzono rewizję. Prokuratura wydała nakaz jego aresztowania. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 5 mln euro zwolniono go. Prokuratura domagała się dla oskarżonego pięciu lat i sześciu miesięcy więzienia. Adwokat skazanego Hanns W. Feigen zapowiedział odwołanie się od wyroku. - Zakwestionujemy orzeczenie - powiedział dziennikarzom. W ciągu tygodnia Hoeness może odwołać się do Federalnego Sądu Najwyższego. Prezes Bayernu nie został aresztowany. Przed budynkiem sądu na wyrok oczekiwało wielu fanów monachijskiego klubu. Niektórzy mieli łzy w oczach; mówili, że wyrok dla ich idola jest zbyt surowy. Były reprezentant RFN oskarżony był początkowo o nieuiszczenie podatków w wysokości 3,5 mln euro. W trakcie czterodniowego procesu wyszło na jaw, że długi Hoenessa wobec urzędu podatkowego są w rzeczywistości znacznie wyższe. Na początku rozprawy jego adwokaci przyznali, że zaległości są o 15 mln euro wyższe, a następnie zgodzili się, że suma nieuiszczonych podatków wynosi co najmniej 28,5 mln euro. - Oszukałem urząd podatkowy - przyznał w trakcie krótkiego procesu Hoeness. - Cieszę się z tego, że wszystko zostało ujawnione. Zrobię wszystko, by ostatecznie zamknąć to przygniatające mnie wydarzenie - mówił. Zastrzegł, że "nie jest pasożytem", podkreślając, że przekazał 5 mln euro na cele społeczne, a suma podatków, które zapłacił, wynosi 50 mln euro. W latach 2003-2009 Hoeness przeprowadzał za pośrednictwem kont w jednym ze szwajcarskich banków dziesiątki tysięcy transakcji dewizowych, ukrywając zyski przed fiskusem. "Spekulował przez całą dobę jak osoba uzależniona od finansowych transakcji" - pisał o nim dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Oskarżony przyznał, że uprawiał hazard i "zwariował" na punkcie gry na giełdzie. Jak zeznał, stracił kontrolę nad zyskami i stratami. Jako piłkarz Hoeness w 1974 roku zdobył z drużyną RFN mistrzostwo świata. Po zakończeniu boiskowej kariery był przez wiele lat menedżerem, a od 2009 roku pełni funkcję prezesa Bayernu. W zeszłym roku pod jego kierownictwem klub zdobył 23. mistrzostwo Bundesligi. W bieżących rozgrywkach zmierza po kolejny tytuł. Hoeness odniósł też sukces jako przedsiębiorca. Jest właścicielem dobrze prosperującej fabryki kiełbas. Ze względu na społeczne zaangażowanie uważany był, nie tylko przez kibiców piłkarskich, za moralną instancję. W publicznych wystąpieniach piętnował nieuczciwość i chciwość. Kanclerz Angela Merkel komentując skandal powiedziała, że prezes Bayernu bardzo ją zawiódł. Pomimo oskarżenia na jesieni, klub zdecydował, że będzie on pełnił dotychczasowe obowiązki i nie zostanie zawieszony. Większość kibiców nadal popiera swego idola. Sam Hoeness zapowiedział, że po zakończeniu procesu odda się do dyspozycji klubu. - Zaakceptuję każdą decyzję, jaką podejmiecie - powiedział na posiedzeniu władz Bayernu w listopadzie. Od kilku lat niemieckie władze kupują, pozyskane najczęściej w nielegalny sposób, dyskietki z danymi niemieckich podatników, którzy ukryli pieniądze w bankach w Szwajcarii, Luksemburgu i Liechtensteinie. Po każdej takiej transakcji nieuczciwi podatnicy masowo zgłaszają się do urzędów podatkowych, zgłaszając przestępstwa. Takie zawiadomienie traktowane jest jako okoliczność łagodząca i pozwala w większości przypadków, po uregulowaniu zaległości, na uniknięcie kary. W przypadku przestępstw podatkowych na kwotę powyżej 1 mln euro niemiecki Sąd Najwyższy zaleca karę więzienia bez zawieszenia, dopuszcza jednak nadzwyczajne okoliczności łagodzące.