Bawarczycy po triumfie nad Herthą Berlin w ostatniej ligowej kolejce powrócili na fotel lidera Bundesligi, jednak do samego końca muszą wystrzegać się potknięć, w kampanii, która w ostatnich tygodniach stała się dla nich istnym koszmarem. Zmiana trenera i zastąpienie Juliana Nagelsmanna Thomasem Tuchelem przyniosło szczęśliwe otwarcie w postaci pokonania Borussii Dortmund w bezpośrednim starciu, jednak potem zaczęła się cała seria niefortunnych zdarzeń. Bayern najpierw sensacyjnie pożegnał się z Pucharem Niemiec, a następnie został odarty ze złudzeń przez Manchester City w Lidze Mistrzów. W międzyczasie pojawiły się także spore problemy wewnątrz szatni, a zagrożona stała się również pozycja prezesa Oliver Kahna oraz dyrektora sportowego Hasana Salihamidzicia. Niemieckie media rozpisywały się na temat poważnego kryzysu, wskazując, że jedną z głównych przyczyn jego powstania była strata Roberta Lewandowskiego i fakt, że nie sprowadzono w jego miejsce odpowiedniego zmiennika. Torsten Frings: Ten sezon pokazał, jak istotny był Lewandowski Podobnego zdania jest były zawodnik "Die Roten" oraz reprezentacji Niemiec - Torsten Frings. W rozmowie z niemieckim portalem "sport1.de" podkreślił on, że w Bawarii po latach obfitujących w sukcesy najwyraźniej trzeba zaakceptować jeden gorszy sezon, w którym uwidocznione zostało to, jak istotny był dla zespołu polski napastnik. "Salihamidzić i Kahn nie są głównymi winowajcami. Ostatnie lata były bardzo udane w wykonaniu Bayernu. Być może słabszy sezon jest po prostu czymś naturalnym i fani w Bawarii muszą to zaakceptować. W tym momencie widać, jak istotny był Lewandowski, który decydował o losach spotkań na granicy. W jego miejsce nie sprowadzono prawdziwego następcy, co jest największym błędem Hasana i Kahna" - powiedział. Nie jest tajemnicą, że włodarze Bayernu nadchodzącego lata udadzą się na poszukiwania napastnika, jednak i w tej kwestii czekają na nich spore trudności. W ostatnim czasie stało się bowiem jasne, że klub nie będzie mógł pozwolić sobie na wyłożenie kwoty niezbędnej do zakontraktowania Victora Osimhena, który miał znajdować się na szczycie listy życzeń.