19-letni Tanguy Nianzou znalazł się w wyjściowej jedenastce Bayernu Monachium na wyjazdowy mecz z Arminią Bielefeld. Rozegrałby zapewne całe spotkanie, gdyby nie incydent z 45. minuty. Francuski defensor starł się wówczas w powietrzu z Fabianem Kunze. Z impetem uderzył go łokciem w głowę, wskutek czego pomocnik gospodarzy padł na murawę i nie podnosił się przez kilka minut. Ostatecznie 23-latek został zniesiony z boiska na noszach z założonym kołnierzem ortopedycznym. Wkrótce potem przewieziono go do szpitala. Nianzou zobaczył tylko żółtą kartkę, chociaż w opinii większości komentatorów za ten faul należała się czerwona. Szybko okazało się, że Francuz w drugiej połowie i tak nie weźmie udziału w grze. Zdecydował o tym trener Julian Nagelsmann. Julian Nagelsmann: To powinna być czerwona kartka - Liczy się aspekt dydaktyczny tej decyzji. Mam nadzieję, że Nianzou dzięki temu czegoś się nauczy. Musi być bardziej ostrożny. Atakowanie przeciwnika w taki sposób jest bardzo niebezpieczne. Też uważam, że to powinna być bardziej czerwona kartka. Mieliśmy w tej sytuacji dużo szczęścia - oznajmił szkoleniowiec Bawarczyków w rozmowie z DAZN. CZYTAJ TEŻ: "Lewy" znów bez gola, ale Bayern zgarnia pełną pulę Manewr Nagelsmanna był zapewne efektem również chłodnej kalkulacji. Po przerwie już pierwsze przewinienie Nianzou mogłoby się zakończyć wykluczeniem z gry. Poza tym po faulu publiczność w Bielefeld była nastawiona do nastolatka bardzo negatywnie - buczała na niego aż do gwizdka kończącego pierwszą połowę. Bayern wygrał mecz 3-0. W najbliższą sobotę może świętować 10. z rzędu tytuł mistrza Niemiec. Stanie się tak, jeśli na Allianz Arena pokona Borussię Dortmund, zajmującą obecnie pozycję wicelidera. ZOBACZ TAKŻE: