Union Berlin notuje serię sześciu spotkań bez ligowego triumfu. Ostatnie potknięcie nastąpiło w niedzielę - na własnym obiekcie stołeczny zespół uległ 3-4 VfL Bochum, już po 37 minutach przegrywając 3-4. To przechyliło czarę goryczy. Nenad Bjelica opuszcza klub ze skutkiem natychmiastowym - poinformowano w poniedziałek. Jeszcze przed rozpoczęciem kolejki "Kicker" informował, że chorwacki trener pożegna się z posadą po zakończeniu sezonu. Kierownictwo Unionu oficjalnie temu zaprzeczyło. Jak widać, tzw. optyka rzeczy uległa jednak diametralnej zmianie. Katastrofa Bayernu Monachium. Nikt nie chce zostać trenerem giganta Z Ligi Mistrzów na skraj przepaści. Nenad Bjelica musi odejść Bjelica nie wytrwał na stanowisku nawet pół roku. Objął drużynę 27 listopada, przejmując schedę po Ursie Fischeru. Dostał pod opiekę piłkarzy, którzy zaczynali sezon w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Finisz rozgrywek wygląda w wykonaniu berlińczyków fatalnie. W tabeli Bundesligi zajmują miejsce tuż nad strefą spadkową. Od lokaty oznaczającej degradację dzieli ich zaledwie punkt. Tymczasowym następcą Bjelicy został Marco Grote. Dotychczas odpowiadał za team U-19. Teraz w dwóch ostatnich kolejkach ratować ma klub przed spadkiem do 2. Bundesligi. - Nie mogę się doczekać tego zadania i jestem przekonany, że uda nam się utrzymać w lidze. Znam dobrze nasz zespół i wiem, że jeśli połączymy siły, uda nam się zdobyć potrzebne punkty - powiedział na powitanie Grote, cytowany przez serwis sport1.de. Oni są niesamowici. Bayer przeszedł do historii. I to w jakim stylu! Dla Bjelicy to fatalny rok. Głośno o 52-latku zrobiło się już w styczniu, po meczu z Bayernem Monachium. Chorwat został zawieszony na trzy kolejki i musiał zapłacić 25 tys. euro kary. To pokłosie łobuzerskiego incydentu - szkoleniowiec starł się wówczas przy linii bocznej z Leroyem Sane, naruszając jego nietykalność cielesną. - Nie mam zamiaru przepraszać Sane - oznajmił buńczucznie. - Oczywiście nie powinienem tak reagować, rozumiem czerwoną kartkę. Ale on podszedł do mnie, żeby mnie sprowokować. Przeprosić mogę co najwyżej swoją drużynę. Niespełna cztery miesiące później też nikt nikogo nie przeprasza. Tym razem jednak Bjelica - kilkukrotnie przymierzany do funkcji selekcjonera reprezentacji Polski - odpocznie od Bundesligi nieco dłużej.