Po tym, jak do Bayernu Monachium dołączył Harry Kane, który błyskawicznie zaaklimatyzował się w nowym środowisku, wydawało się, że "Die Roten" ponownie będą głównymi kandydatami do wywalczenia mistrzostwa. Utytułowany klub wpadł jednak w wyraźny kryzys, a kapitalna dyspozycja Bayeru Leverkusen sprawiła, że to "Aptekarze" dość szybko wysunęli się na czoło stawki i ostatecznie sięgną po tytuł. Jeszcze zanim zagwarantowali sobie triumf w rozgrywkach, przesądzono o przyszłości Thomasa Tuchela. Bawarski klub w drugiej połowie lutego poinformował, że po sezonie szkoleniowiec odejdzie z Monachium. "W wyniku dobrej, otwartej dyskusji podjęliśmy decyzję o zakończeniu naszej współpracy za obopólnym porozumieniem latem. Naszym celem jest podążanie w nowym kierunku piłkarskim z nowym głównym trenerem w sezonie 2024/25" - przekazał wówczas dyrektor generalny Bayernu Jan-Christian Dreesen. Od razu ruszyły spekulacje na temat następcy Tuchela. W tym gronie wymieniano m.in. Xabiego Alonso i Juliana Nagelsmanna, jednak obaj zdecydowali się kontynuować karierę gdzie indziej. Hiszpan zostaje w Bayerze, z kolei drugi z wymienionych dalej będzie prowadził reprezentację Niemiec. Tym samym włodarze Bayernu musieli zacząć rozglądać się za innymi kandydatami. Benzema wraca do Realu Madryt. Jest oficjalny komunikat: "W ramach porozumienia" Ralf Rangnick jednak nie dla Bayernu Monachium? Ostatnio faworytem do objęcia sterów bawarskiego klubu stał się Ralf Rangnick, a z doniesień "Sport Bildu" wynikało, że obecny selekcjoner Austriaków miał nawet w rozmowie z przedstawicielami Bayernu wyrazić już chęć objęcia zespołu. Szkopuł w tym, że umowa utytułowanego trenera z austriacką federacją jest ważna do 2026 roku, przez co to od postawy obecnego pracodawcy Rangnicka miało zależeć, czy ten będzie mógł bez większych komplikacji rozwiązać kontrakt. Spekulowano jednak, że austriacki związek da "zielone światło" szkoleniowcowi. Doniesienia, które obiegły media krótko po zakończeniu pierwszego półfinałowego meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt, szybko zostały brutalnie zweryfikowane przez szwajcarskiego dziennikarza i komentatora Marcela Reifa. Z uzyskanych przez niego, ale wciąż nieoficjalnych, informacji wynika, że Rangnick jednak odrzucił ofertę Bayernu. Dziennikarz zastrzegł przy tym, że już wkrótce może pojawić się potwierdzenie tych doniesień. Jeśli tak się stanie, Bayern będzie miał poważny problem, ponieważ "straci" kolejnego kandydata do przejęcia sterów drużyny. Piąty albo pierwszy. Na PGE Narodowym napisze się historia