Decyzja Lewandowskiego, którą szefostwu klubu Polak miał przekazać w ubiegłym tygodniu oznacza, że Bayern stoi przed ostatnią szansą, aby zarobić na transferze swojego największego gwiazdora. W przeciwnym razie "Lewy" odszedłby w przyszłym roku za darmo. I ten fakt plus ewentualne niezadowolenie Polaka, gdyby wbrew jego woli miał pozostać na kolejny sezon, mogłoby pociągnąć za sobą inne konsekwencje. Robert Lewandowski "odprawi" dyrektora dyrektora Bayernu? Dziś najbardziej pożądanym dla Lewandowskiego kierunkiem jest FC Barcelona, a transfer miałby dojść do skutku za 35-40 milionów euro. Tak czy inaczej, "Bild" w swoim dzisiejszym komentarzu do wczorajszego "breakingu" akcentuje, że najpóźniej do 2023 roku Robert Lewandowski, po dziewięciu latach, odejdzie z Monachium. A brak takiego goleadora zweryfikuje pracę duetu Oliver Kahn - Hasan Salihamidzić. Pierwszy jest prezesem klubu, a drugi dyrektorem sportowym. Niemcy alarmują, że klub do tej pory nie był w stanie wypełnić luki po Davidzie Alabie, a co dopiero powiedzieć o snajperze, który po erze Gerda Muellera wprowadził zespół na najwyższy poziom zdobywanych bramek. Autor materiału zwraca dodatkowo uwagę na szalenie ważny aspekt, a więc Bayern zapewne będzie musiał sięgnąć bardzo głęboko do kieszeni. Dlaczego? Bo każdy będzie zdawał sobie sprawę, że monachijczycy będą mieli nóż na gardle. Poszukiwania następcy "Lewego" ostatecznie mogą rozstrzygnąć, jak sugerują media, jaka będzie przyszłość w klubie Salihamidzicia. Tym bardziej, że równolegle z kontraktem Polaka, wygasa także umowa Bośniaka.