"Lewy" podszedł do jedenastki w 78. minucie w bardzo ważnym momencie, przy stanie 1-1 w Monachium. Chwilę wcześniej sędzia Bastian Dankert odgwizdał jego zdaniem przewinienie obrońcy gości Havarda Nordtveita na skrzydłowym Bayernu Francku Ribery’m. Niespodziewanie nasz napastnik, słynący z perfekcyjnego wykonywania strzałów z "wapna", tym razem nie zmylił Olivera Baumanna swoim oryginalnym nabiegiem i bramkarz wyczuł intencje, popisując się udaną obroną. Wtedy do piłki dobiegł Robben i zdobył gola. Bramka jednak nie została uznana, bo po analizie wideo arbiter dopatrzył się naruszenia przepisów przy karnym ze strony jednego z piłkarzy Hoffenheim i nakazał powtórzyć jedenastkę. "Lewy" ponownie podszedł do piłki i wyprowadził "Bawarczyków" na prowadzenie. - Szczęście mi dopisało. Mogłem szybko wyciągnąć wnioski - cieszył się Lewandowski na antenie Eleven Sports. - Dlaczego nie wyszło mi za pierwszym razem? Źle zrobiłem, od razu wiedziałem, że źle zrobiłem - wyjaśnił. - Długo się rozkręcaliśmy, rywal grał dobrze w defensywie, bronił się większą liczbą zawodników. Jeśli o mnie chodzi, to kiedy napastnik gra przeciwko trzem środkowym obrońcom, dostaje mało piłek i musi cierpliwie czekać na swoją szansę - wyjaśnił nasz snajper trudność w sforsowaniu szeregów przeciwnika. Przy okazji kapitan reprezentacji Polski odniósł się do swojego niedawnego wywiadu na łamach "Bilda", gdzie powiedział, że chciał odejść, bo był najmocniej obwiniany za niepowodzenie w Lidze Mistrzów. Stwierdził, że przez dwa miesiące praktycznie każdy w niego uderzał, a ze strony drużyny nie miał żadnego wsparcia, przez co czuł się pozostawiony sam sobie. - Powiedziałem to, co czułem i to, co miałem na sercu. Jestem taki, że jak już mówię, to mówię to, co myślę, a nie to, co ktoś chciałby usłyszeć - skwitował "Lewy" na antenie. Wynik meczu Bayernu z Hoffenheim na 3-1 tuż przed końcem ustalił Robben. AG