Przejmujący materiał, opracowany przez niemieckich dziennikarzy, powstał po odwiedzinach u państwa Wojtowiczów, Marii i Rudolfa. Reportaż zaczyna się opisem okoliczności tragedii, do której doszło podczas służbowej delegacji w Lipsku. W pewnej chwili polski skaut Wolfsburga niespodziewanie zjechał na prawy pas jezdni, a następnie został znaleziony nieprzytomny w aucie. Według rekonstrukcji zdarzeń, około pół godziny wcześniej doznał zawału serca. Maria Wojtowicz: Rudi traktowany jest jak zepsute urządzenie To nie był koniec dramatu, bowiem po zawale 25 dni przeleżał w śpiączce, a następnie zmienił się nie do poznania. 48-letnia Maria, z pochodzenia Brazylijka, w materiale nazywa koszmarem przemianę jej ukochanego na skutek faktu, że jego mózg ucierpiał. W konsekwencji czasami stawał się agresywny, w konsekwencji trafił na oddział psychiatrii. Pewnego razu żona i dziś 18-letni syn Rudiego, zastali go przywiązanego do łóżka. "Był nafaszerowany lekami, a na całym ciele były widoczne siniaki". Dzisiaj Wojtowicz porusza się przy pomocy balkonika, a głównym problemem stały się finanse. I właśnie w tym temacie małżeństwo Wojtowiczów przedstawia w rozmowie z "Die Welt" swoją wersję. Wojtowiczowie pozostali niemal bez oszczędności, a pół roku temu o zastrzyk gotówki postarali się ich przyjaciele, którzy zebrali pieniądze. - Dzięki temu nie musieliśmy jeszcze opuścić naszego domu. VfL Wolfsburg zostawił nas samych z naszymi problemami - nie wytrzymała pani Maria. - Tyle się mówi o wielkiej rodzinie VfL Wolfsburg. Ale nie widać, żeby to była rodzina. Mój Rudi traktowany jest jak zepsute urządzenie, które nikomu nie jest już potrzebne. A przecież on się poświęcał dla tego klubu — rzuca oskarżenia Maria, a Rudolf dodał: - To dla mnie bardzo rozczarowujące. Przecież ja zawsze wszystko dla tego klubu robiłem. Joerg Schmadtke: Zaproponowaliśmy pomoc finansową Zaskoczony takim stawianiem sprawy jest dyrektor zarządzający Wolfsburga, Joerg Schmadtke, odrzucając główny zarzut o pozostawieniu Wojtowicza na pastwę losu. - Zaproponowaliśmy jemu i jego rodzinie pomoc finansową. Ale z moich informacji wynika, że na taką ofertę nikt nie zareagował. Przy tak zasłużonym pracowniku mogliśmy przecież wszystko omówić - powiedział Schwadtke, ale też złożył pewną obietnicę na sugestię, że klub "zajechał" Wojtowicza. - Mimo wszystko przeprowadzimy kontrolę, czy jednak nie podchodziliśmy zbyt łagodnie do sytuacji przy niektórych zleceniach - zapowiedział.