Czytam wszystko, co dotyczy Juergena Kloppa. To jeden z najbardziej fascynujących szkoleniowców współczesnego futbolu. Osobiście miałem okazję poznać Kloppa i doprawdy okazał się świetnym rozmówcą. Niedawno przeczytałem biografię Kloppa pod tytułem "Echte Liebe" (napisaną przez kilku autorów), czytam wszystkie wywiady, które ukazują się w Niemczech, staram się oglądać każde jego wystąpienie publiczne. Zawsze lubiłem słuchać ludzi - najchętniej ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. A że Klopp mówi rzeczy niebanalne, chęć słuchania tego szkoleniowca jest wielka. Właśnie wpadł mi w ręce numer 129 niemieckiego magazynu "11 Freunde". Tytuł wywiadu: "Nie głoszę radosnego przesłania piłki nożnej". Nie głosi? Tytuł, jak to tytuł. Czasami jest skrótem myślowym. Prowokacją. Redaktorzy "11 Freunde" wydobyli tytuł z następującej kwestii, która pada z ust 45-letniego trenera: "Jeśli moja idea futbolu podoba się ludziom, to świetnie. Jednak nie mam poczucia misji. Nie głoszę radosnego przesłania piłki nożnej. Staram się zaszczepić zawodnikom wizję gry, którą uznaję za właściwą". "Jeśli ktoś ma krwawić, to my sami" Klopp dodaje: "Mam przywilej pracy w klubie, gdzie wszyscy życzą sobie sukcesu, ale ze względu na niedawną historię nie oczekują go za wszelką cenę. Tutaj docenia się ideę futbolu, w którym jest życie - ludzie oklaskują pojedynek o piłkę, choć zawodnik czasami znajdzie się w tej walce razem z piłką poza boiskiem. Ja sam czasami bardziej cenię taką sytuację, niż strzał w samo okno. W poprzednim sezonie sięgnęliśmy po tytuł mistrza Niemiec z 81 punktami na koncie, a zarazem zajęliśmy pierwsze miejsce w tabeli fair-play. To fantastyczne połączenie. Tak właśnie wyobrażam sobie futbol. Chcę, abyśmy byli twardzi w stosunku do samych siebie, a dla rywala byli po prostu konsekwentni, a nie twardzi. Jeśli ktoś ma krwawić, to my sami". Czyż to nie fajne spojrzenie na futbol? Na pewno też wymagające. Inaczej jednak nie sposób osiągnąć sukces... "Sukces jest zresztą relatywny" - zaznacza trener Borussii Dortmund. Czyż sukcesem dla Kloppa nie było utrzymanie Mainz w 2. Bundeslidze, a później walka o awans (ba, dwa razy ten klub zajął 4. miejsce, a tylko trzy zespoły były premiowane awansem)? W końcu przyszedł awans do Bundesligi, pierwszy sezon udana walka przed spadkiem, ale drugi zakończony degradacją. "Trzeba wyznaczać sobie realistyczne cele. Po ich osiągnięciu nie zawsze człowiek wskakuje do autobusu, który w tłumie radosnych ludzi godzinami krąży po mieście. Jednak samemu można urządzić sobie małe party" - tłumaczy trener, który zaczyna właśnie piąty sezon pracy z Borussią. "Inaczej w piłkę grałoby się jeden na jednego" Klopp w ostatnich latach kojarzony jest w Niemczech z frazami o "duchu zespołu". Dla "11 Freunde" tłumaczy: "Przecież to kamień węgielny, na którym zbudowano futbol. Inaczej w piłkę grałoby się jeden na jednego. A jeśli gramy po jedenastu, to nie sposób pominąć kwestii ducha zespołu. Strategia tej gry polega na tym, aby jedenastu zawodników starało się wzajemnie wspierać". Czy to klęska, jeśli jeden z piłkarzy zachowuje się egoistycznie i burzy ducha zespołu? Klopp spokojnie tłumaczy: "Nie, to nie jest klęska. To się zdarza - jest naturalne. Jednak każdy z trenerów wie, iż zawodnik, który czyni tak regularnie, szkodzi drużynie. A wówczas należy się z nim rozstać. I wiedzą o tym sami zawodnicy". Wywiad wraz ze świetną sesją zdjęciową ciągnie się przez sześć stron. Tylko raz Klopp odpytywany jest personalnie o piłkarza. Ten wątek pojawia się po dyskusji o duchu zespołu i egoizmie. Tym piłkarzem jest... Robert Lewandowski. Dziennikarze Christoph Biermann i Alex Raack prowadzą z Kloppem następujący dialog na temat Polaka Czy dla pana to klęska, gdy pojawiają się problemy, takie jest ostatnio z Robertem Lewandowskim? - Nie ma problemów z Robbim - to naprawdę świetny chłopak. Jednak jego menedżerowie wielokrotnie naciskali na Borussię Dortmund, aby spowodować transfer. Czy takie zachowanie nie burzy atmosfery? - Już mówiłem, że z Robertem nie mam żadnych problemów. Jego menedżerowie jednak nie znaleźliby się w kadrze, którą prowadzę. Ale przecież Lewandowskiego nikt nie zmusza, aby pracował z tymi menedżerami. Jest dorosły i sam ich wybrał. - Proszę mi wierzyć, potrafię rozdzielić pracę zawodnika od pracy jego menedżera. Po to są menedżerowie - aby zawodnik mógł się skoncentrować na swoim zajęciu, a nie spierać o pieniądze, czy kontrakt. Dopóki sam zawodnik mnie nie rozczarowuje, jego menedżerowie mogą robić, co chcą Naprawdę można to rozdzielić? - Mogę zrozumieć chłopaków - za swoje umiejętności zarabiają pieniądze przez dziesięć, maksymalnie piętnaście lat. Nie mam im za złe, że na swoje decyzje patrzą przez pryzmat możliwości finansowych. Jeśli ktoś odejdzie od nas, to naprawdę świat się nie zawali. Powiemy na drogę: "Wszystkiego najlepszego". I skoncentrujemy się na naszej pracy. Na razie jednak Borussia ani myśli puszczać Lewandowskiego. Robert jest bezcenny dla dwukrotnego z rzędu mistrza Niemiec. Jednak za rok znowu zacznie się transferowe zamieszanie, ponieważ Polak ma kontrakt tylko do 2014 roku... Romań Kołtoń