Na inaugurację sezonu 2024/2025 VfL Wolfsburg z dwoma Polakami w składzie przegrał z Bayernem Monachium (2:3). O tym spotkaniu jak najszybciej będzie chciał zapomnieć Jakub Kamiński. Kamiński nie poradził sobie jako wahadłowy w starciu z gigantem Jakub Kamiński właśnie rozpoczyna swój trzeci sezon w barwach VfL Wolfsburg. Miniona kampania była w jego wykonaniu rozczarowująca, bo wystąpił w zaledwie 17 ligowych meczach, nie strzelając nawet bramki. Polski skrzydłowy dobrze prezentował się jednak w trakcie presezonu i wielu ekspertów przewidywało, że nadchodzi dla niego przełom w Bundeslidze. W pierwszej kolejce "Wilki" czekało jedno z najtrudniejszych możliwych wyzwań. Na Wolksvagen Arena przyjechał bowiem Bayern Monachium, rozsierdzony po utracie mistrzostwa na poczet Bayeru Leverkusen. Fani nad Wisłą wyczekiwali tego starcia z utęsknieniem, bo w pierwszym składzie gospodarzy znalazło się dwóch Polaków - oprócz Kamińskiego swój debiut zaliczył Kamil Grabara. Niestety, nasz skrzydłowy nie będzie wspominał tego starcia pozytywnie, choć już na wstępie trzeba dodać, że trener Ralph Hassenhuettl wystawił go na pozycji wahadłowego. 22-latek miał skupiać się na defensywie, ale tego dnia popełnił sporo błędów. Dwa gole na konto Polaka Już pierwsze trafienie Bayernu Monachium w znacznym stopniu obciąża Kamińskiego. Polak dał się łatwo ograć Sachy Boeyowi, a gdy ten minął rywala, dograł jak na srebrnej tacy Jamalowi Musiali. Mimo tego Polak może mówić o szczęściu. Jeszcze przed przerwą ewidentnie zagrał ręką we własnym polu karnym, ale choć arbiter wspomógł się VAR-em, nie podyktował "jedenastki". Druga połowa również była dla "Kamyka" gorzka, choć miał swój dobry moment. VfL Wolfsburg przebudził się tuż po przerwie i zdołał nawet wyjść na prowadzenie za sprawą dubletu Lovro Majera. Tyle, że Chorwat mógł mieć na koncie nawet hat-tricka. Kamiński przytomnie odnalazł kolegę w polu karnym, a ten... trafił w słupek. Później nie było już tak kolorowo. Gol na 2:2 został zapisany jako trafienie samobójcze Kamińskiego, który skierował piłkę do własnej bramki po strzale Harry'ego Kane'a. Z kolei Kamil Grabara może czuć zadowolenie. Choć wpuścił trzy gole, kilka razy uratował swój zespół i nie ulega wątpliwości, że może zostać czołowym golkiperem Bundesligi. Kamiński nie traci nadziei. "Liczę, że moja dyspozycja będzie tylko lepsza" Po ostatnim gwizdku z Kamińskim porozmawiał Artur Wichniarek z platformy Viaplay. Po wypowiedziach można wyczuć, że 22-latek czuje wielką wdzięczność do trenera Hassenhuettla i nie zamierzał narzekać na wystawienie go na pozycji lewego wahadłowego. "Całe przygotowania trenowaliśmy na pięciu obrońców, ja grałem na lewym wahadle. Taka była taktyka trenera. Nie ukrywam, że mamy problemy kadrowe, stąd ta dzisiejsza moja pozycja. Chciałem dać maksa. Nie ma co narzekać, trzeba zbierać minuty, bo wcześniejszy sezon nie był dla mnie dobry. Mam nadzieję, że te przygotowania zaprocentują w lidze. Muszę patrzeć do przodu. Niezależnie na jakiej pozycji będę dla trenera Hassenhuettla grał, będę dawał maksa tam, gdzie mnie drużyna potrzebuje" - dodał z optymizmem 14-krotny reprezentant Polski. W drugiej kolejce polski duet z VfL Wolfsburg czeka wyjazdowe starcie z Holstein Kiel.