Borussia Dortmund w ostatnich latach trzykrotnie podchodziła do Der Klassikera w roli lidera Bundesligi, w 2011, 2012 i 2019 roku. Dwa pierwsze z tych spotkań wygrała i w obu przypadkach kończyła sezon jako mistrz Niemiec. W Dortmundzie liczyli, że ta sztuka uda się także w tym roku, bo w Niemczech mówi się wprost - lepsza okazja do przerwania hegemonii Bayernu Monachium może się już nie trafić. Bundesliga. Bayern Monachium rozbił Borussię Dortmund w hicie kolejki Z tego rozmarzenia BVB została jednak rozbudzona w brutalny sposób, a wszystko za sprawą koszmarnego błędu Gregora Kobela. Golkiper Borussii co prawda przytomnie ruszył przed pole karne, by przeciąć długie zagranie Dayota Upamecano, problem w tym, że... nie trafił w piłkę. Popędził za nią z kolei Leroy Sane i wykazał się wyjątkowym altruizmem, bo widząc, że ta zmierza do bramki tylko ją bezpiecznie odprowadził, by z gola mógł cieszyć się jego kolega z zespołu. Kolejne minuty to była prawdziwa tortura dla zespołu Edina Terzicia i jego kibiców, a w rolę kata wcielił się Thomas Mueller. Niemiec w swoim stylu dwukrotnie znalazł się w idealnym miejscu, w idealnym czasie. Najpierw wyczekał na dalszym słupku zgranie piłki głową przez Matthijsa de Ligta i z bardzo bliska wbił piłkę do bramki, a chwilę później przytomnie ruszył w kierunku bramki po strzale Sane, skutecznie dobijając jego próbę. Znów nie popisał się Kobel, który powinien zdecydowanie lepiej zachować się w tej sytuacji. Borussia zaczęła ten mecz nieźle, w pierwszych 10 minutach można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że była lepsza od rywali, ale cóż z tego, skoro po 25 minutach przegrywała już 0:3. Koszmar Borussii trwał także po przerwie, bo Bayern nie miał zamiaru się zatrzymywać. Sane przejął świetne crossowe podanie i miał mnóstwo czasu i miejsca, więc z tego skorzystał schodząc odważnie do środka. W pewnym momencie zauważył wchodzącego w pole karne Kingsleya Comana i posłał kapitalne podanie w kierunku Francuza, który bardzo spokojnie całą akcję wykończył. Piłkarze z Dortmundu wyglądali na rozbitych nie tylko piłkarsko, ale przede wszystkim mentalnie. BVB małe powody do radości otrzymała w końcówce. Najpierw Jude Bellingham prostym zwodem zmylił Serge`a Gnabry`ego i wywalczył rzut karny zamieniony na gola przez Emre Cana, a w 90. minucie szybką akcję strzałem w dalszy róg wykończył Donyell Malen. Sam wynik prezentował się więc dla gości już zdecydowanie lepiej, chociaż oczywiście nieco zakłamywał on obraz całego spotkania. Tym samym wciąż trwa czarna seria Borussii w meczach z Bayernem, bo ostatni raz udało jej się pokonać "Bawarczyków" w listopadzie 2018 roku. Zespół Thomasa Tuchela wysłał z kolei sygnał, że ma ochotę na potrójną koronę. We wtorek 4 kwietnia będzie mógł zrobić kolejny krok w tym kierunku, bo do Monachium na mecz ćwierćfinału Pucharu Niemiec przyjedzie Freiburg. BVB też wciąż jest w tych rozgrywkach, a w swoim ćwierćfinale zagra dzień później na wyjeździe z RB Lipsk.