Bezbramkowy remis w meczu Heidenheim - Eintracht Frankfurt utrzymywał się prawie do końca pierwszej połowy. W 39. minucie doszło jednak do kuriozalnej sytuacji, która otworzyła wynik tego spotkania Bundesligi. Obrońca Heidenheim Benedikt Gimber postanowił zagrać teoretycznie najbezpieczniej i wycofać piłkę do swojego bramkarza. Goście mieli wszystko pod całkowitą kontrolą, ale zaskakującego psikusa sprawiła im... murawa. Bramkarz Heidenheim niczym Artur Boruc. Może mówić o wielkim pechu Piłka podana do Kevina Mullera podskoczyła na kępce trawy w momencie, gdy bramkarz Heidenheim składał się już do jej wykopania. W rezultacie przeskoczyła nad jego nogą i ostatecznie wpadła do bramki. W takich okolicznościach Eintracht Frankfurt objął prowadzenie w tym spotkaniu. Sytuacja ta była kuriozalna, a polskiemu kibicowi piłki nożnej od razu przywraca bardzo przykre wspomnienie z meczu reprezentacji z Irlandią Północną z 29 marca 2009 roku. Właśnie wtedy Artur Boruc wpuścił bardzo podobnego gola po podaniu Michała Żewłakowa. Kolejne gole w tym spotkaniu padały już w drugiej połowie. Najpierw bramkę na 2:0 zdobył Niels Nkounkou, a niedługo później Marvin Pieringer trafił na złapanie kontaktu dla Heidenheim. Mecz zakończył się zwycięstwem gości 2:1.