Sam Wichniarek wielkiej furory w Herthcie, do której trafiał dwukrotnie, nie zrobił. Nasz napastnik miał w Niemczech jednak mocną markę, a wypracował ją w Arminii Bielefeld, gdzie strzelał gole jak na zawołanie. Nie bez przyczyny został nawet ochrzczony mianem "Króla Artura", gdy najpierw został królem strzelców na zapleczu Bundesligi, a następnie miał walny udział w awansie zespołu do najwyżej klasy rozgrywek.I właśnie w Bielefeldzie los zetknął Wichniarka z Bruno Labbadią, dziś nowym ratownikiem Herthy, który zaledwie kilka dni temu podjął się trudnej misji, przejmując pogrążonych w marazmie, lecz mających mocarstwowe ambicje berlińczyków. Dla Krzysztofa Piątka to kolejny rollercoaster, bo przyjście Labbadii oznacza, że w ostatnich dwóch latach "Il Pistolero" będzie pracował z dziewiątym szkoleniowcem. Czy 54-latek okaże się tym fachowcem, przy którym reprezentant Polski odzyska genialną skuteczność, a drużyna przestanie dostawać lanie? Wielkim optymistą jest właśnie "Wichniar", do dziś wiele zawdzięczający Labbadii, który w Arminii wziął go pod swoje skrzydła. Był nie tylko kolegą z boiska, ale także mentorem, o czym 17-krotny reprezentant Polski i strzelec 49 goli w Bundeslidze przypomina w swojej rubryce na łamach "Przeglądu Sportowego". Teraz liczy, że człowiek tego pokroju będzie wielkim atutem Herthy. - Dla Krzyśka Piątka pojawia się kolejna szansa na współpracę z byłym znakomitym napastnikiem. (...) Grał w wielu klubach Bundesligi, z Bayernem i Kaiserslautern zdobył mistrzostwo kraju oraz był reprezentantem Niemiec. Patrząc przez pryzmat Piątka, przyjście Labbadii do stolicy Niemiec może okazać się dla Krzyśka strzałem w dziesiątkę - twierdzi komentator Polsatu Sport.Wichniarek dodaje jeszcze jeden, cenny walor, który przynajmniej na początku będzie premiował Piątka, choć wszyscy piłkarze rozpoczną współpracę ze szkoleniowcem z czystą kartą. - Krzysiek z pewnością ma przewagę, bo został sprowadzony do zespołu za olbrzymie pieniądze. Były napastnik Milanu niewątpliwie otrzyma swoje szanse na pokazanie się - przekonuje nasz były snajper. AG