Niemiecki "Bild" donosi, że Flick domaga się od władz Bayernu prawa weta w odniesieniu do planowanych transferów. To godziłoby bezpośrednio w dyrektorskie kompetencje Salihamidżicia. Recepta na konflikt gotowa. Postawę Flicka można uznać za przejaw brawury, bowiem jego kontrakt z bawarskim klubem wygasa z końcem tego sezonu. Przez niespełna pół roku wyrobił sobie jednak w Bayernie na tyle mocną pozycję, że dzisiaj nie waha się wysuwań żądań, od których stronili jego bardziej znani poprzednicy. Carlo Ancelotti, Jupp Heynckes i Niko Kovacz mogli jedynie opiniować transfery. Flick stawia się tym samym na jednej półce z Josepem Guardiolą. Hiszpan był jak na razie ostatnim szkoleniowcem monachijczyków, który mógł decydować, kto opuszcza drużynę i kto do niej dołącza. Czy teraz bossowie Bayernu zrobią kolejny wyjątek? Relacje między pierwszym trenerem a dyrektorem sportowym pozostają napięte od stycznia. To wtedy Flick zaczął wypowiadać się publicznie o kształcie kadrowym zespołu. Czynił to bez konsultacji ze swoimi współpracownikami, co nie na żarty wyprowadziło Salihamidżicia z równowagi. Jeśli prezes Bayernu, Karl-Heinz Rummenigge, nie opowie się po żadnej ze stron, wiele o układzie sił panujących w klubie z Allianz Arena powie nam sekwencja zdarzeń w temacie pozyskania Timo Wernera z RB Lipsk. Trener Flick bardzo chce mieć tego zawodnika u siebie. Dyrektor Salihamidżić jest zupełnie innego zdania... UKi <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-niemcy-bundesliga,cid,623,sort,I" target="_blank">Bundesliga - wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>