Brzmi to dość absurdalnie, choć działacze Hoffenheim pewnie mają na ten temat nieco inne zdanie. Dziś mogą tylko żałować, bo ze względu na restrykcyjne trzymanie się ustalonych w klubie przepisów, stracili prawdziwy piłkarski diament, który wymagał drobnego oszlifowania. Jak donosi niemiecki "Bild", w 2016 roku Haaland przebywał na testach w Hoffenheim. Skauci "Wieśniaków", jak potocznie nazywa się ten klub, wypatrzyli jego talent na norweskich boiskach, a sam Norweg przekonał swoją postawą trenerów jednej z drużyn młodzieżowych. Wszystko przemawiało więc za tym, by podpisać kontrakt z utalentowanym nastolatkiem. Jak to jednak często bywa w takich sytuacjach, na drodze stanęły pieniądze... Wewnątrzklubowy regulamin wprowadzał limit, wedle którego juniorzy mogli zarabiać maksymalnie dwa tysiące euro miesięcznie. Przedstawiciele Haalanda domagali się natomiast pensji w wysokości pięciu tys. euro, na co Hoffenheim nie mogło przystać. Norweg wrócił więc do swojej ojczyzny, kontynuując grę w barach ekipy Byrne FK. Później trafił do Molde FK, skąd wykupił go RB Salzburg. W Austrii gwiazda Haalanda rozbłysła pełnym blaskiem, dzięki czemu Borussia pozyskała go zimą za 20 mln euro. Kwota ta byłaby zdecydowanie wyższa, leczy tyle właśnie wynosiła klauzula, zawarta w kontrakcie 19-latka. Transfer młodego snajpera był świetnym ruchem ze strony włodarzy BVB. W czterech ligowych meczach Haaland trafiał do siatki aż siedmiokrotnie, przy czym tylko dwa razy pojawiał się na murawie od pierwszej minuty. Średnio zdobywa gola co 32 minuty. TB Bundesliga - wyniki, terminarz, tabela, strzelcy