Zmierzający od wczesnych godzin południowych na historyczny Stadion Olimpijski fani berlińskiej drużyny mieli dwa zmartwienia - dokuczliwy mróz oraz perspektywę starcia z mistrzem kraju, niepokonanym w tym sezonie w lidze Bayernem Monachium. Z pierwszym kłopotem niektórzy jakoś sobie radzili, m.in. racząc się "rozgrzewającymi" trunkami na przystankach i okrywając się kocami w klubowych barwach. Drugi problem był poważniejszy - Bayern to zdecydowanie najsilniejsza drużyna w kraju i jedna z najmocniejszych w Europie. - Jaki będzie wynik? Przegramy 0-4, 0-5 - wypalił bez ogródek jeden z kibiców Herthy tuż przed wejściem na stadion. - Nie żartuję. Co z tego, że marzy mi się zwycięstwo 1-0, skoro nie mamy żadnych szans. Bayern to największa światowa marka, a my przy nim jesteśmy malutcy - dodał, pokazując "rozmiar" swojego klubu na dwóch palcach prawej ręki. Doskonale pamiętał, że Hertha przegrała z Bayernem sześć poprzednich meczów. Z jego typami zgadzali się oczywiście kibice Bayernu. Jeden z nich miał na sobie koszulkę z nazwiskiem Lewandowskiego, więc pytania polskiego dziennikarza były dla niego formalnością. - Typuję 4:0 dla nas, a Robert zdobędzie dwa gole - stwierdził bez cienia wątpliwości. Przyjechał na mecz wspólnie z kolegą z Monachium, ale w grupie fanów Bayernu można było bez trudu spotkać... berlińczyków. Jeden z nich dumnie prezentował dwa szaliki Bayernu zawieszone na swoich rękach. - Wygramy wysoko. Czy Lewandowski strzeli gola? Nie skupiam się na tym. Dla Roberta dorobek strzelecki jest pewnie istotny, ale ja patrzę na wyniki pod kątem całej drużyny i najważniejsze, aby zwyciężała. Nazwisko strzelca jest sprawą drugorzędną - podkreślił. W świetnych humorach byli nie tylko kibice mistrzów Niemiec, ale i sprzedawcy kiełbasek, bez których trudno wyobrazić sobie jakikolwiek mecz w Niemczech. Tradycyjny przysmak, zresztą w przystępnej cenie (3 euro), w mroźne popołudnie rozchodził się błyskawicznie, podobnie jak gorąca herbata. Pesymistyczne prognozy fanów Herthy i optymistyczne kibiców Bayernu nie do końca się sprawdziły. Wprawdzie w pierwszej połowie gospodarze nie oddali żadnego celnego strzału, ale po przerwie mecz się nieco wyrównał. Ostatecznie Bawarczycy wygrali 1-0 dzięki trafieniu Arjena Robbena. Trzykrotnie w świetnej sytuacji znalazł się Lewandowski, jednak tym razem nie zdobył gola w starciu z Herthą. - Najważniejsze są trzy punkty. Po Lidze Mistrzów zawsze przychodzą ciężkie mecze z krajowymi rywalami. Na dodatek dzisiaj warunki nie były dobre, szczególnie do gry piłką. Mam na myśli jakość trawy. Ciężko było "klepać" - powiedział polski napastnik. Godzinę po meczu na stacji Olympiastadion bez trudu można było rozróżnić sympatyków Bayernu i Herthy, nie tylko z racji barw klubowych. Pierwsi roześmiani, z lodowatym piwem w dłoniach, drudzy z kwaśnymi minami. "Auf wiedersehen!" - krzyczeli kibice Bawarczyków, wsiadając do pociągów i odjeżdżając z okolic Stadionu Olimpijskiego. Jeśli ich drużyna powtórzy wyczyny z Bundesligi w starciu z największymi europejskimi rywalami, w czerwcu zapewne wrócą tutaj na finał Ligi Mistrzów. Z Berlina Maciej Białek