W 15. minucie ligowego meczu Borussii Dortmund z TSG 1899 Hoffenheim doszło do przerażającego incydentu. Łukasz Piszczek zderzył się z Stefanem Poschem, który niechcący wsadził Polakowi palec w oko. W efekcie tego 35-latek musiał opuścić murawę (pech był podwójny, bo był to dopiero pierwszy mecz Piszczka w Bundeslidze w tym sezonie) i udać się do szpitala. - Dostał w oko i krwawił. Zabrali go prosto do kliniki - przyznał po wygranym 1-0 meczu dyrektor sportowy Michael Zorc. Przez kolejne godziny z Niemiec płynęły niepokojące wieści, a obrazki z meczu nie dawały powodów do optymizmu (lekarze dość długo opatrywali Piszczka, a mimo to ten nie mógł kontynuować gry). Dodatkowo polskim kibicom mógł przypomnieć się dramatyczny przypadek Karola Bieleckiego, który 10 lat temu podczas meczu piłki ręcznej stracił oko po niefortunnym zderzeniu z Chorwatem Josipem Valčiciem. Interii udało się skontaktować z Piszczkiem i potwierdzić jego stan zdrowia. Już w sobotę wieczorem były reprezentant Polski czuł się lepiej. W niedzielne popołudnie gałka jego oka wciąż była mocno przekrwiona, ale nie było potrzeby ingerencji chirurgicznej. Piłkarz poinformował nas, że stan jego oka jest stabilny. Jeśli w poniedziałek nie wydarzy się nic złego, obrońca będzie mógł wrócić do gry. To znakomita informacja dla kibiców Borussii, której Piszczek wciąż jest ważnym zawodnikiem. Ulgę poczuje także Lucien Favre, bo jego zespół ma kłopoty z defensywą: problemy z kolanem ma Dan-Axel Zagadou, Manuel Akanji choruje na koronawirusa, Marcel Schmelzer rehabilituje się po operacji kolana, kontuzji łydki nabawił się Nico Schulz, a Thomas Meunier wciąż wraca do dyspozycji. Już we wtorek 20 października Borussia rozegra w Lidze Mistrzów wyjazdowe spotkanie z Lazio Rzym. Sebastian Staszewski, Interia