Bramki w tym meczu zaczęły padać bardzo szybko, bo już w 5. minucie. Gola na 1:0 zdobyli gospodarze, a konkretniej Anthony Losilla. Prowadzeniem nie cieszyli się jednak zbyt długo, bo zaledwie... dwie minuty. Wyrównującego gola bardzo szybko strzelił Karim Adeyemi, który świetnie wykorzystał podanie Sebastiana Hallera. W tym momencie mogłoby się wydawać, że goście pójdą za ciosem, ale strzelenie drugiej bramki okazało się już o wiele trudniejsze. Wielki skandal w Bochum. Borussia okradziona z oczywistego rzutu karnego W drugiej połowie doszło do ogromnego sędziowskiego skandalu. W polu karnym gospodarzy ewidentnie sfaulowany został Karim Adeyemi, ale sędzia Stegemann zignorował tę sytuację i nie wskazał na jedenasty metr. Trudno wyobrazić sobie sytuację, po której rzut karny należał się bardziej niż w tym przypadku. Borussia nadal mocno napierała na bramkę gospodarzy, ale nie była w stanie sforsować ich obrony. Trener Terzić próbował uratować sytuację kilkoma zmianami, jednak również te nie przyniosły oczekiwanego efektu. W 90. minucie meczu Mats Hummels trafił do siatki strzałem głową, ale w momencie podania był na spalonym i arbiter słusznie tego gola nie uznał. W międzyczasie zawodnicy Borussii Dortmund i jej trener domagali się jeszcze sprawdzenia tego, czy wcześniej jeden z zawodników gospodarzy nie dotknął piłki ręką. Fakt jest taki, że defensor VfL Bochum we własnym polu karnym dotknął piłki ręką, która nie była podparta. Ta sytuacja nie doczekała się jednak żadnej analizy z wozu VAR i arbiter zarządził kontynuowanie gry, a wcześniej ukarał trenera gości żółtą kartką za protesty. Porażkę Dortmundu w tym spotkaniu trzeba potraktować jako dużą sensację i szansę dla Bayernu Monachium na odrobienie straty w ligowej tabeli. Jeśli w niedzielę podopieczni Thomasa Tuchela wygrają u siebie z osłabioną Herthą Berlin, znów zasiądą w fotelu lidera Bundesligi. W następnej kolejce Borussia Dortmund zagra u siebie z VfL Wolfsburg. VfL Bochum natomiast czeka wyjazdowy mecz z Borussią Moenchengladbach.