Bayern Monachium wygrał swój sobotni mecz z Schalke Gelsenkirchen aż 6:0, ale Borussia Dortmund nie pozostała mu dłużna. Jej imienniczka, Borussia Mönchengladbach okazała się przeciwniczką nader słabą, a postawę Źrebaków z Gladbach trudno zrozumieć nawet w sytuacji, gdy ekipie tej nie grozi już spadek, a na puchary szanse prysły. BMG zagrała jeden z najsłabszych meczów w sezonie, ba - jeden z najsłabszych meczów ostatnich lat. - To jakiś sabotaż - nie kryli nawet mocnych i gorzkich słów komentujący ten mecz w Viaplay. Niezrozumiałe były błędy graczy Borussii Mönchengladbach w sytuacjach, w których padały bramki. Beztroska w polu karnym, odpuszczanie krycia i pozycji, swoboda w poczynaniach rywali, którzy wbijali gole ze spóźnionym obrońcą Gladbach na plecach. Borussia vs Borussia. Cztery gole do przerwy W szeregach Borussii Dortmund popisał się Anglik Jude Bellingham - rozchwytywany na rynku transferowym. Zdobył w pierwszej połowie gola z karnego, a dwa kolejne dołożył Iworyjczyk Sebastien Haller. 4:0 do przerwy było i tak bardzo niską karą za to, co wyprawiali goście w Dortmundzie. Kibice Gladbach odwrócili się plecami, a fani Borussii Dortmund świętowali fakt, że pewne już i wyjaśnione w pół godziny zwycięstwo pozwala im zachować szanse na dogonienie i wyprzedzenie Bayernu Monachium. Nie uciekł daleko, BVB traci do niego wciąż tylko jeden punkt, więc detronizacja Bawarczyków po latach panowania jest nadal całkiem prawdopodobna. Borussia Mönchengladbach wzięła się do pracy dopiero pod koniec meczu. Po faulu Giovanni Reyny goście mieli rzut karny, a na bramkę zamienił go Algierczyk Rami Bensabaini, który po sezonie opuszcza Gladbach i przenosi się prawdopodobnie właśnie do Borussii Dortmund. Chwilę potem Źrebaki miały okazję szybko zmniejszyć rozmiary klęski do 2-4, ale okazję zmarnował Lars Stindl. Co się nie udało wtedy, to udało się w 85. minucie. Lars Stindl, kolejny odchodzący z Gladbach, pożegnał się pięknym strzałem i golem. Borussia Mönchengladbach nie poprzestawała na tym. Kolejna wyśmienita okazja bramkowa uświadomiła wszystkich, że oto tak beznadziejnie grający dotąd zespół mógł już... remisować 4:4! Zamiast tego mieliśmy 4:2, a ostatniego gola w doliczonym czasie wcisnęła jednak Borussia Dortmund po - a jakże - koszmarnym błędzie rywali z Gladbach.