Kierownictwo dortmundzkiego klubu łamie sobie od stycznia głowę, jak zastąpić piłkarza Roberta Lewandowskiego. W takiej sytuacji liczy się przede wszystkim pomysłowość. - Musimy szukać innego sposobu, bo trudno jest znaleźć drugiego takiego zawodnika jak Robert. Coś wymyślimy, a już na pewno nasz trener - oznajmił prezes BVB Hans-Joachim Watzke. Niepocieszony Klopp Myśl o odejściu Lewandowskiego przyprawia o bóle brzucha nie tylko fanów Borussii. Kiedy w rozmowie pada nazwisko Polaka trener Jürgen Klopp marszczy w zatroskaniu czoło. W końcu to on ściągnął Lewandowskiego za 4,5 mln euro z Lecha Poznań. Wtedy był graczem nieznanym i dopiero pod batutą trenerską Kloppa stał się piłkarzem światowej klasy. Ku utrapieniu dortmundzkiego szkoleniowca Robertowi zostało jeszcze tylko kilka meczów w barwach BVB. - Oddajemy go tuż przed szczytowym punktem kariery - skarży się Klopp, który nie szczędzi uznania dla techniki piłkarza. - Odczuwam wielką przyjemność, kiedy patrzę, jak Robert przytrzymuje piłkę. Bardzo się rozwinął, bo przecież nie grał tak od samego początku. Wniosek z tego, że może uda się, podobnie jak Roberta, ukształtować też innych piłkarzy - konstatuje Jürgen Klopp. Tytuł na osłodę Tymczasem polski zawodnik chciałby się rozstać z klubem, zdobywając przedtem co najmniej jeszcze jeden tytuł. Szansą dla niego byłoby wejście do finału Pucharu Niemiec 17 maja, w którym zagrałby przeciwko nowemu pracodawcy, Bayernowi Monachium. Dla Roberta Lewandowskiego to żaden problem. Od stycznia br., kiedy poinformował oficjalnie o przejściu do Monachium, dowiódł niejednokrotnie, że jest profesjonalnym sportowcem i do końca walczy dla aktualnej drużyny. Świadczy o tym też 17 bramek, które strzelił w bieżącym sezonie. Osiągnięcia te utwierdziły też Watzkego w przekonaniu, że postąpił roztropnie, nie pozwalając Lewandowskiemu na przejście minionego lata do Bayernu. I chociaż klub stracił na tym finansowo, jednak zdaniem prezesa BVB, zasługi polskiego piłkarza dla klubu są niewspółmiernie większe. Następcy nie będzie łatwo Kierownictwo BVB nie potwierdziło oficjalnie wiadomości, że w miejsce Roberta Lewandowskiego chce zatrudnić Kolumbijczyka Adriana Ramosa z Herthy Berlin. Z 16 bramkami na koncie jest on na liście strzelców Bundesligi tuż za Lewandowskim. Klub jest gotów zapłacić za niego osiem milionów euro. Prezes BVB doskonale wie, że nowy napastnik nie będzie miał łatwo. - Robert miał w Borussii czas na to, by się rozwinąć. Jednak przy obecnym poziomie gry zespołu nowy zawodnik musi od zaraz grać dobrze - uprzedza szef BVB. Dlatego, by ograniczyć ryzyko, klub rozgląda się za dodatkowym napastnikiem. Według pogłosek w grę wchodzą jeszcze: Ciro Immobile z Torino FC lub Alvaro Morata z Realu Madryt. Przy tym BVB, snując ambitne plany na przyszłość, nie zapomina o swoim skromnym, w porównaniu z innymi wielkimi klubami, budżecie. - Mimo naszych 70 mln euro znaleźliśmy się drugi raz z rzędu w ósemce najlepszych klubów Europy, co jest czymś niezwykłym - podkreśla Hans-Joachim Watzke, dodając, że dotychczasowa kultura finansowa BVB nie pozwala na korzystanie z pieniędzy arabskich szejków lub rosyjskich oligarchów. - Zamierzamy działać w oparciu o własne siły. I jeśli uda nam się odpowiednio ustawić zespół oraz unikniemy dramatycznej fali kontuzji, wtedy nie musimy się przed nikim chować- zapewnia. Dpa/sid/ Alexandra Jarecka red odp.: Iwona D. Metzner