To było jedno z najbardziej szalonych spotkań tego weekendu. Już w 4. minucie Bayern dostał potężny cios. Czerwoną kartką ukarany został Joshua Kimmich i gospodarze mecz musieli kończyć w "10". Długo jednak nie musieli radzić sobie w osłabieniu, bo w sukurs przyszli im... zawodnicy Darmstadt. W 21. minucie z boiska za faul wyrzucony został bowiem Klaus Gjasula, a dwadzieścia minut później podobny los spotkał Mateja Maglicę i na boisku oglądaliśmy już tylko dziewiętnastu graczy, w tym dziewięciu w zespole gości. Kanonada w Monachium, następca "Lewego" w świetnej formie Do przerwy jednak żadnej z drużyn nie udało się zdobyć gola, choć Leroy Sane trafił do siatki, ale po analizie VAR bramki nie uznano, bowiem gracz Bayernu znajdował się na spalonym. Jednak, jak mówi znane polskie przysłowie, co się odwlecze... Po zmianie stron monachijczycy trafiali do siatki gości aż osiem razy! Zaczął i skończył Harry Kane, który popisał się w tym starciu hat trickiem. Następca Roberta Lewandowskiego w stolicy Bawarii ponownie rozegrał znakomitą partię i pokazał, że należy do grona najlepszych napastników świata. Dwukrotnie do siatki trafiali Sane i Jamal Musiala, gola zdobył także Thomas Mueller i mecz zakończył się wygraną gospodarzy 8:0. Rzadko zdarza się, żeby na tym poziomie jedna drużyna zdobywała osiem bramek w jednej połowie, ale przewaga Bayernu była miażdżąca i rywale zostali po prostu zdemolowani. Kane błysnął po raz kolejny i kibice w Monachium już raczej nie muszą rozpamiętywać Lewandowskiego, którego Anglik znakomicie zastąpił.