Bayern Monachium do ligowej inauguracji szykował się z klarownym nastawieniem. To miał być start bez potknięcia - jako pierwszy krok do odzyskania krajowego prymatu. Niewiele brakowało, a skończyłoby się tylko na optymistycznej wizji. W 10 poprzednich konfrontacjach między tymi zespołami aż dziewięciokrotnie triumfowali Bawarczycy, raz odnotowano remis. Pytania o faworyta niedzielnej potyczki w ogóle więc nie stawiano. Tym bardziej, że już przed tygodniem w Pucharze Niemiec monachijczycy dali próbkę ofensywnych możliwości, zdobywając cztery bramki w meczu z niżej notowanym rywalem. Nie tylko Guendogan. Kolejna legenda Niemców żegna się z kadrą Bayern w potężnych tarapatach. Z odsieczą przychodzi... Jakub Kamiński Od początku bezdyskusyjną przewagę osiągnęli goście. Prowadzenie mogli objąć jeszcze przed upływem kwadransa, ale strzał z ostrego kąta Harry'ego Kane'a szczęśliwie obronił Kamil Grabara. Tyle że czystego konta nie zachował długo. Wynik spotkania w 20. minucie otworzył Jamal Musiala. Wykorzystał błąd defensorów i w polu bramkowym tylko przystawił nogę do piłki zagranej z bocznego sektora. Polski bramkarz nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia. Kilka chwil później we własnym polu karnym ręką zagrał Jakub Kamiński. Piłkarze Bayernu domagali się podyktowania "jedenastki". Arbiter uznał jednak, że w tym przypadku nie ma ku temu podstaw. Krótko po zmianie stron wyrównującego gola strzałem z rzutu karnego zdobył Lovro Majer i wszystko zaczęło się do początku. Ten sam zawodnik skierował piłkę do siatki w 55. minucie. Zrobiło się 2:1 i zapachniało sporego kalibru niespodzianką. "Die Roten" stanęli jednak na wysokości zadania. A wydatnie pomógł im w tym.. Kamiński. Polski pomocnik zaliczył samobójcze trafienie w 66. minucie spotkania. Reprezentant Polski fatalnie zachował się także w końcówce spotkania, gdy w łatwy sposób przegrał fizyczne starcie z Kane'em. Zaraz potem piłka trafiła do Serge'a Gnabry'ego, a ten pokonał Grabarę mierzonym uderzeniem po ziemi. Monachijczycy powrót na krajowy szczyt zaczynają zatem od kompletu punktów. Ale ich postawa, podobnie jak w poprzednim sezonie, nadal... nie zwiastuje niczego dobrego.