Po porażce 0:2 z Borussią Dortmund Thomas Tuchel w rozmowie z mediami przyznał, że szansa na obronienie tytułu mistrzowskiego jest znikoma. Rewelacyjny w tym sezonie Bayer Leverkusen zwiększył przewagę nad Bayernem Monachium i w tempie TGV zmierza po upragnione trofeum. Niestety tydzień po wpadce z BVB nadszedł kolejny cios. Podopieczni Thomasa Tuchela udali się w sobotę do Heidenheim an der Brenz na starcie ze spisującym się zdecydowanie powyżej oczekiwań beniaminkiem. Rozgrywające pierwszy w historii sezon w Bundeslidze Heidenheim w rundzie jesiennej sprawiło "Bawarczykom" niemałe problemy. Wówczas po zaciętej walce i wielu emocjonujących zwrotach akcji beniaminek przegrał 2:4. Dwie skrajnie różne połowy z Heidenheim. Nieprawdopodobny rollercoaster emocjonalny w meczu z beniaminkiem Pierwsza połowa sobotniego meczu zwiastowała kolejne zwycięstwo Bayernu. "Die Roten" całkowicie zdominowali gospodarzy, choć na pierwsze trafienie przyszło kibicom czekać do 38. minuty. Wtedy też wynik otworzył Harry Kane. Jeszcze przed przerwą podwyższył go Serge Gnabry, a mistrz Niemiec mógł ze względnym komfortem przystąpić do drugiej połowy. Trudno powiedzieć, czy w poczynania Bayernu wkradła się zbytnia pewność siebie, czy może nad klubem ciąży fatum, ale po zmianie stron rozegrał on prawdziwie wstydliwe 45 minut. Rywale już pięć minut po zmianie stron zanotowali trafienie kontaktowe, a dosłownie chwilę później wyrównali na 2:2. Tuchel nie dowierzał, co się dzieje z jego zawodnikami. Gra "Bawarczyków" całkowicie się posypała, a napędzani dopingiem kibiców gospodarze rozpędzali się z minuty na minutę. W powietrzu czuć było wyczekiwanie na kolejnego gola, który dałby pierwszą w historii wygraną nad Bayernem. I tak też się stało. Heidenheim wyszło z kontrą, którą w 79. minucie z łatwością wykończył zdobywca dwóch bramek tego dnia, Tim Kleindienst. Tym samym gospodarze wygrali 3:2, a strata Bayernu do Bayeru wzrosłą do 16 punktów. Ośrodek Manchesteru United zamknięty. Znaleziono niekompletne ludzkie szczątki Nie zostawili suchej nitki na Bayernie. Legenda czuje, że "poleci głowa" Tuchela Wstyd, upokorzenie, gorycz? Na pewno taką mieszaninę emocji odczuwał sztab szkoleniowy i piłkarze mistrza Niemiec. Po sensacyjnej porażce w mediach momentalnie zaroiło się wręcz od zjadliwych komentarzy pod adresem Thomasa Tuchela, a także graczy Bayernu. W ostrych słowach ich występ skomentował Kerry Hau z redakcji "Sky Sports Deutschland". W język w kwestii wpadki Bayernu Monachium nie gryzł się również Lothar Matthaeus. Legenda "Bawarczyków" przewiduje, że klub w odpowiedzi na ostatnie wydarzenia może rozstać się ze szkoleniowcem. - Rozczarowujący rezultat z ubiegłego tygodnia, a dzisiaj kolejny wiele nam mówią. Thomas Tuchel nie jest już w stanie pracować z Bayernem. Dziwnie zachowuje się podczas konferencji prasowych i przekazuje dziwaczne komunikaty. Potrafię sobie wyobrazić, że w przeciągu 24 lub 48 godzin Bayern zareaguje, ponieważ to nie może dalej tak wyglądać. Zespół potrzebuje nowego impulsu, a Tuchel już tego nie oferuje - skomentował porażkę z Heidenheim Matthaeus. Za niedługo Euro, a tu ogłaszają takie wieści o Lewandowskim. Coś niesamowitego, świetna statystyka Mimo gigantycznej krytyki ze strony mediów i kibiców Thomas Tuchel prawdopodobnie nie zostanie "ukarany" za kompromitującą porażkę zwolnieniem. "Sky Sports" przekonuje, że zasiądzie on na ławce Bayernu w rywalizacji z Arsenalem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Podkreślił to również dyrektor sportowy mistrza Niemiec, Max Eberl. Zapewnił, że Tuchel na 100 procent nie zostanie zwolniony przed najbliższym meczem.