Mecz Bayernu Monachium z Werderem Brema w teorii mógł zakończyć się tylko w jeden sposób - zwycięstwem mistrzów Niemiec, którzy w tym sezonie grają z chirurgiczną wręcz precyzją. W 7. kolejkach Bundesligi zgromadzili 18 "oczek", punkty tracąc tylko w przegranym spotkaniu z TSG Hoffenheim. Do tego monachijczycy dołożyli świetne mecze w Pucharze Niemiec czy Lidze Mistrzów. Trudno było więc oczekiwać, że opór postawi dziewiąty w tabeli Werder (pod wodzą Floriana Kohfeldta, dla którego rywalizacja z Bayernem nigdy nie zakończyła się zdobyciem choćby punktu). Sensacja w Monachium Choć w barwach Bayernu zabrakło kontuzjowanych Joshuy Kimmicha, Corentina Tolisso i Alphonso Davies’a, to na murawie zobaczyliśmy Roberta Lewandowskiego, który po meczu reprezentacji Polski z Italią narzekał na kłopoty zdrowotne. Murawę natomiast szybko opuścił Lucas Hernandez, który w pierwszym kwadransie nabawił się urazu i został zmieniony przez Leona Goretzkę. To wpłynęło na ustawienie Bayernu i plany taktyczne Flicka. Bayern nie potrafił zdominować bremeńczyków. Co jakiś czas robotę do wykonania miał natomiast Manuel Neuer, który cudownie interweniował po strzałach Ludwiga Augustinssona i Miloty Rashicy (który był dziś motorem napędowym Werderu). Jednocześnie obrońcy z Bremy znakomicie radzili sobie z Lewandowskim i spółką, którzy długo nie mogli zagrozić bramce Jiříego Pavlenki. Dopiero w końcówce Bayern przycisnął gości, stale urzędując na ich połowie. Gdy wydawało się, że bramka dla gospodarzy jest tylko kwestią czasu, sensacyjnego gola zdobył w 45. min Maximilian Eggestein! Niemiec trafił do siatki po podaniu Joshuy Sargenta i do przerwy na Allianz Arenie mieliśmy sensację. Lewandowski niewidoczny W pierwszej części spotkania Bayern oddał tylko jeden strzał i przede wszystkim to musiał zmienić trener Hansi Flick, który kilka dni temu łączony był z posadą selekcjonera reprezentacji Niemiec. Ale to Werder na początku drugiej połowy powinien zdobyć gola. Złą decyzję w sytuacji sam na sam z Neuerem podjął jednak Rashica. W znacznie trudniejszej sytuacji nie pomylił się natomiast Kingsley Coman, który w 62. min wykorzystał penetrujące dośrodkowanie Goretzki i doprowadził do remisu. Tuż po trafieniu Coman opuścił murawę. A wraz z nim Jamal Musiala i Douglas Costa. Wprowadzeni przez Flicka Serge Gnabry, Maxim Choupo-Moting i Leroy Sane byli sygnałem, że Bayern chce grać o trzy punkty. I tak było, ale ofensywne akcje gospodarzy kasowali gęsto ustawieni w swoim polu karnym piłkarze Werderu. Ci od utraty bramki skupili się na defensywie, zadowalając się remisem. Właśnie takim wynikiem zakończyło się te dość nietypowe spotkanie. Niewiele dobrego można powiedzieć nie tylko o grze Bayernu (z wyjątkiem Neuera, który w końcówce kapitalnie obronił groźny strzał Sargenta i Goretzki), ale także Lewandowskiego. Polak jak zwykle pracował dla zespołu w obronie i rozegraniu, ale niezbyt pomógł w ataku. Jego postawa bliźniaczo przypominała grę w meczach z Włochami i Holandią. Kolejna okazja na zdobycie 248, 249 i 250 bramki w Bundeslidze już w sobotę. Wcześniej - w środę - Bayern zagra w Lidze Mistrzów z Red Bullem Salzburg. Bayern Monachium - Werder Brema 1-1 (0-1) Bramki: 0-1 Eggestein (45.), 1-1 Coman (62.) Sebastian Staszewski, Interia Bundesliga - wyniki, tabela, strzelcy