Sobotnie spotkanie Bayernu z Borussią będzie miało kluczowe znaczenie dla losów mistrzostwa Niemiec. Siedem kolejek przed końcem sezonu na prowadzeniu w tabeli jest klub z Dortmundu, ale ma tylko dwa punkty przewagi nad Bawarczykami i w razie przegranej nastąpi zmiana lidera. W przygotowaniach do hitu Bundesligi Bayernowi nie pomógł raczej wymagający mecz w ćwierćfinale Pucharu Niemiec z 1. FC Heidenheim. Już na początku starcia z drugoligowcem czerwoną kartkę obejrzał Niklas Suele i Bayern całe spotkanie musiał radzić sobie w dziesięciu. Wynik wielokrotnie ulegał zmianie i dopiero w ostatnich minutach celnym strzałem z rzutu karnego stan meczu na 5-4 dla mistrzów Niemiec ustalił Robert Lewandowski. Polak miał w tym meczu odpoczywać, ale po przerwie musiał wejść na boisko, by ratować awans do półfinału. Udało mu się to w dobrym stylu - polski napastnik zdobył dwie bramki i zaliczył asystę. Kolejnego dnia spokój w przygotowaniach do arcyważnego meczu z Borussią zakłóciła mocna wypowiedź Hasana Salihamidzicia, byłego piłkarza, a obecnie dyrektora sportowego Bayernu. Wszystko przez imprezę, na którą Jerome Boateng zaprosił swoich kolegów, a która ma odbyć się kilka godzin po meczu z Borussią. - Na jego miejscu wybrałbym inną datę - stwierdził kategorycznie dyrektor sportowy Bayernu w rozmowie z niemieckim "Bildem". - Jako piłkarz nie planowałbym czegoś takiego. Szczególnie mając na uwadze tak ważne spotkanie kilka godzin wcześniej. Ten mecz może zdecydować o mistrzostwie, jesteśmy dwa punkty za Borussią. Mam oczywiście nadzieje, że zagramy dobrze i wygramy, ale gdyby mnie zapytał, to powiedziałbym mu, żeby wybrał inny termin - oświadczył Salihamidzić. Nastroje przed meczem próbuje uspokajać z kolei Robert Lewandowski. Według polskiego napastnika starcie z Borussią wcale nie musi okazać się rozstrzygające. - Nie jestem pewien, czy zwycięzca tego meczu zostanie mistrzem Niemiec. Wygrany zrobi duży krok w tym kierunku, ale jeden krok nie wystarczy. Wciąż będzie wiele meczów do końca sezonu - powiedział Lewandowski w rozmowie z "Deutsche Welle". WG