Kibice długo nie zapomną starcia 2. Bundesligi Erzegebirge Aue - Hamburger SV. Jednak nie ze względu na rangę tego spotkania, a dziwacznego gole, których byli świadkami.Wszystko zaczęło się jeszcze w pierwszej połowie, gdy padła bramka dla HSV, które jak co roku jest kandydatem do awansu.Obrońca HSV we własnym polu karnym chciał wybić piłkę głową po dośrodkowaniu przeciwnika. Uderzył ją jednak tak nieszczęśliwie, że ta trafiła w głowę Antonio Jonjicia, napastnika Aue i wpadła do bramki. Długo wydawało się, że Aue wygra dzięki tej kuriozalnej bramce, ale w doliczonym czasie gry postanowiło "odwdzięczyć się" rywalowi. Spektakularnego "samobója" zaliczył Dirk Carlson. Piłkarze HSV przeprowadzili całkiem ładną akcję, która mogła im dać remis. Mogła, bowiem w decydującym momencie napastnik z Hamburga trafił w poprzeczkę. Pięć metrów przed własną bramką dopadł do niej Carlson i nieatakowany przez nikogo chciał wybić ją na rzut rożny. Uczynił to jednak w taki sposób, że piłka wpadła do jego bramki...Koledzy patrzyli na Carlsona z niedowierzaniem, że w takich okolicznościach zwycięstwo, na które pracowali 90 minut, wymknęło im się z rąk. Sam obrońca także nie wytrzymał i już na boisku zaniósł się płaczem. WG