Tajwanka Yu-Ting Lin agresywnie zaczęła pierwszą rundę tego pojedynku. Esra Yildiz Kahraman mimo gorszych warunków fizycznych i krótszych ramion biła się jednak bardzo odważnie i postawiła się rywalce. Pod koniec pierwszej rundy "wszedł" jej ładny lewy sierpowy. To starcie jednogłośnie wygrała jednak Yu-Ting Lin. Druga runda była bardzo zacięta. Esra Yildiz Kahraman nie zrezygnowała z bardzo odważnego stylu walki. Bardzo skrupulatnie realizowała swoją strategię, ale w tym starciu również cała piątka sędziów punktowała na korzyść Yu-Ting Lin. Jednogłośny werdykt. Yu-Ting Lin w wielkim finale. Już czeka na Szeremetę Yu-Ting Lin od początku igrzysk olimpijskich budzi kontrowersje podobne do Imane Khelif. Również jest to bowiem zawodniczka, która w przeszłości została zdyskwalifikowana z zawodów, ponieważ nie przeszła testu płci. W turnieju olimpijskim rywalizuje jednak z kobietami. "Budzę się z płaczem". Wszyscy się odwrócili. Porażające wyznanie naszej olimpijki W trzeciej rundzie sytuacja się powtórzyła. Tajwanka znów jednogłośnie wygrała i bardzo pewnie awansowała do wielkiego finału turnieju olimpijskiego w kategorii 57 kg. Tam zmierzy się z Julią Szeremetą, która również wygrała swój półfinał. Walka o złoto zapowiada się więc niesamowicie emocjonująco. Po ostatniej walce Yu-Ting Lin mówiono o skandalu nie tylko z tego powodu. Bułgarzy, czyli rodacy pokonanej przez niej w ćwierćfinale Swietłany Stanewej, poczuli się oszukani przez sędziów. - Wszyscy widzieliście, że mimo sytuacji, w której się znalazła, wygrała ten mecz. Najwyraźniej tylko sędziowie tego nie widzieli - grzmiał po walce prezydent tamtejszej federacji.