- Zeszłam z ringu z podniesioną głową i złamanym sercem. Chciałam ocalić życie. Zawsze byłam bardzo instynktowna i kiedy czuję, że coś jest nie tak, to rezygnuję - oznajmiła Angela Carini w wywiadzie dla BBC. Włoska pięściarka odmówiła dalszej walki z Imane Khelif ledwie po 46 sekundach. Kiedy otrzymała pierwszy cios w głowę, uznała, że pozostanie na ringu byłoby szaleństwem. Nie podała ręki rywalce, a chwilę potem uklękła na ringu i zaczęła płakać. 46 sekund wywołało burzę. Morawiecki bez pardonu. "Żenujący pokaz" Sensacyjny koniec walki Angeli Carini. Reaguje nawet premier Włoch - To, że Angela się wycofała, bardzo mnie zasmuca. Z mojego punktu widzenia nie były to zawody toczone na równych warunkach - powiedziała premier Włoch Giorgia Meloni, cytowana przez "La Gazzetta dello Sport". Khelif to reprezentantka Algierii. Z ubiegłorocznych mistrzostw świata została przez organizatorów wycofana już w trakcie imprezy. Powód? Zbyt wysoki poziom testosteronu. Część mediów określa ją jako "biologicznego mężczyznę". Ataki, jakie przypuszczane są na Khelif w sieci, nie nadają się do cytowania. Kibice nie kryją wściekłości i bezpardonowo wyrażane pretensje kierują również pod adresem MKOl. Zareagować postanowił Algierski Komitet Olimpijski. W czwartkowe popołudnie wystosował oficjalny komunikat, utrzymany w mocno konfrontacyjnym tonie. "Stanowczo potępiamy nieetyczne prześladowania i oczernianie naszej szanowanej sportsmenki Imane Khelif, poprzez bezpodstawną propagandę ze strony niektórych zagranicznych mediów. Takie ataki na jej osobowość i godność są głęboko niesprawiedliwe, zwłaszcza gdy przygotowuje się do szczytu swojej kariery na igrzyskach olimpijskich" - czytamy w oświadczeniu. "Podejmiemy wszelkie niezbędne środki, by chronić naszą mistrzynię" - to końcowy fragment komunikatu.