Grudniowa gala spod szyldu Suzuki Boxing Night cieszyła się chyba największym zainteresowaniem w całej historii wydarzeń organizowanych pod tym szyldem przez Polski Związek Bokserski. Wszystko miało związek z powrotem do rywalizacji Julii Szeremety. Równe 125 dni po wywalczeniu srebrnego medalu olimpijskiego, utalentowana zawodniczka ponownie pokazała się szerszej publiczności. I zrobiła to w zacnym stylu. Przyszykowano dla niej nieobliczalną przeciwniczkę w postaci Leny Buchner. Polka jednak pokazała ogromną klasę i ani przez chwilę nie czuła się zagrożona. Ba, w pewnym momencie niewiele brakowało, a obywatelka naszych zachodnich sąsiadów byłaby liczona. Niemka finalnie dotrwała do ostatniego gongu, ale werdykt sędziowski okazał się dla niej bezlitosny. Nasza rodaczka triumfowała jednogłośnie, w pięknym stylu kończąc najlepszy w karierze 2024 rok. "Wzięłam tę walkę ze względu na kibiców, chciałam się pokazać i bardzo się cieszę, że mogłam wystąpić u siebie w Lublinie. Mam nadzieję, że pojedynek się podobał. Rywalka nie miała pola do popisu. U mnie forma cały czas jest. Od igrzysk olimpijskich przez cały okres byłam w treningu" - przekazała następnie w ringu uśmiechnięta od ucha do ucha niedawna bohaterka ze stolicy Francji. Szeremeta nie przekonała niemieckiej przeciwniczki. Pojedynek odbył się z kaskami Zaledwie kilka minut po pojedynku zaczęły spływać dość zaskakujące doniesienia. Według dziennikarzy konfrontacja mogła odbyć się bez kasków, które w boksie olimpijskim powoli odchodzą do lamusa. O sprawie poinformował Piotr Jagiełło w serwisie X. "Julka Szeremeta chciała walczyć dzisiaj bez kasków (bo można wg nowych wytycznych IBA). Niemka się nie zgodziła i... dobrze dla niej. Sporo zebrała" - napisał dziennikarz TVP Sport. I za ostatnie zdanie trzeba przyznać mu rację. Jak wspominaliśmy wyżej, przez moment przeciwniczka Polki znalazła się w ogromnych tarapatach. Bez kasków czy z nimi, liczy się zwycięstwo. Oby w przyszłym roku dobra seria Julii Szeremety była kontynuowana.