Zbiórka pieniędzy na syna, a mama przestrzega. "Nie autoryzowałam". Burza po tragedii Znamca
Chwalebny gest Wojciecha Bartnika, naszego ostatniego męskiego medalisty olimpijskiego w boksie z Barcelony z 1992 roku, który replikę brązu przekazał na licytację na rzecz walczącego o powrót do zdrowia Cezarego Znamca, nieoczekiwanie unaocznił potężny konflikt, jaki rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami. Mama pięściarza, Aneta Znamiec, w rozmowie z Interią stwierdziła, że pan Bartnik "w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, co tam się dzieje" oraz poddała w wątpliwość uczciwość zbiórki na jednym z portali. Do sprawy w rozmowie z nami odniosła się dziewczyna sportowca, Sara Rizzo, a także jego trenerski ojciec, Adam Jabłoński.

Po kolei... Widząc, że Wojciech Bartnik opublikował filmik, na którym informuje o przekazaniu kopii swojego medalu olimpijskiego z 1992 roku z Barcelony, gdzie stanął na najniższym stopniu podium w kat. półciężkiej i po dziś dzień ten sukces nie doczekał się choćby wyrównania przez męskiego przedstawiciela boksu (w Paryżu na podium IO stanęła Julia Szeremeta), zainteresowałem się tematem.
Cezary Znamiec w epicentrum konfliktu. Medal Bartnika unaocznił problem
Beneficjentem gestu jest do niedawna świetny pięściarz młodego pokolenia Cezary Znamiec, którego karierę między linami przerwał tragiczny wypadek samochodowy. Do koszmaru doszło z 13 na 14 czerwca tego roku, a 22-letni wychowanek klubu RKB Boxing Radom, będąc jednym z czterech pasażerów auta osobowego, ucierpiał najmocniej. Jego serdeczny krajan Paweł Brach był tylko posiniaczony i obolały, a w przypadku reprezentanta Polski, który chwilę wcześniej cieszył się ze złotego medalu podczas prestiżowego memoriału im. Feliksa Stamma w Warszawie, rozpoczęła się walka o życie. Sytuacja była krytyczna, lecz lekarze wygrali ten pojedynek, a po trzech tygodniach - o czym pierwsza informowała Interia - młody sportowiec wybudził się ze śpiączki farmakologicznej. Od tego czasu, dzień po dniu, w jednym z prywatnych centrów medycznych w Olsztynie trwa wytężona praca nad tym, aby Znamiec wracał do zdrowia. I niedawno można było zobaczyć, że przy pomocy kuli i wsparciu rehabilitanta powoli zaczyna stawiać pierwsze kroki.
Leczenie takiego pacjenta, 24 godziny na dobę, jest bardzo kosztowne, więc postawę Bartnika warto docenić. Postanowiłem skontaktować się z naszym legendarnym pięściarzem, by opowiedział o tym chwalebnym geście. Ponieważ jednak długo nie odbierał telefonu, chcąc dopytać o szczegóły odezwałem się do mamy Cezarego. Pani Aneta Znamiec rozpoczęła odpowiedź na pytanie od zaskakującego stanowiska:
Te zbiórki, które pan obserwuje w tej chwili w internecie, odbywają się bez naszej, to jest mojej i mojego partnera Andrzeja, wiedzy. To znaczy, ja ich nie autoryzowałam. I bez wiedzy samego Czarka. Już wkrótce będziemy mogli o tym dużo więcej oficjalnie mówić, na razie dla procesowego dobra oficjalnie wypowiadam się tylko lakonicznie
A następnie kontynuowała: - Wojciech Bartnik przekazując replikę medalu olimpijskiego, w moim przekonaniu w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, co tam się dzieje. Te osoby, które są teraz w otoczeniu Czarka, nie działają w interesie mojego dziecka. Tam się pokazały osoby trzecie, które w ogóle nie są spokrewnione z Czarkiem, a pojawiły się dosłownie chwilę przed wypadkiem lub po wypadku. Za wszystkie te zbiórki, które są zakładane wokół syna, odpowiadają te osoby. Gdyby chciał pan mnie zapytać, gdzie kierowane są te pieniądze, to ja sama nie wiem. W tym gronie jest między innymi osoba, która podaje się za dziewczynę Czarka, a byli tylko chwilę w burzliwym związku. Czy pieniądze z tej zbiórki realnie trafiają na pomoc i rehabilitację, ja tego nie wiem. Natomiast sama jestem w stanie finansować rehabilitację i wcale bym nie prosiła o pieniądze, nie organizowałabym zbiórek, bo mnie byłoby na to stać. Jako matka mam święte prawo być przy swoim dziecku, przeżyłam i nadal strasznie przeżywam ten wypadek, tymczasem nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje, bo jestem od syna odseparowywana. Według mnie chodzi tu tylko i wyłącznie o pieniądze z odszkodowania - obszernie odniosła się pani Znamiec.
Tak oto wyszło na światło dzienne, że najbliższych sportowca, będącego w centrum wydarzeń 22-latka, trawi ogromny konflikt, a ludzie dobrej woli (na pomagam.pl w zbiórce zatytułowanej "Zawalczmy o Czarka sprawność" zebrano już ponad 74 tysiące złotych, zaś celem jest 500 tys. zł), mogą poczuć się skonsternowani.
- Dla mnie ten konflikt to jedna, wielka katastrofa i porażka. Nigdy nie powinna mieć miejsca taka sytuacja, zwłaszcza przy osobie, dla której w dochodzeniu do zdrowia tak ważny jest również aspekt mentalny - odpowiada w rozmowie z Interią wywołana do tablicy Sara Rizzo, rówieśniczka Cezarego Znamca. I dodaje, że w związku są od roku. Prędko odniosła się do kwestii zbiórki pieniężnej, którą sygnuje swoim imieniem i nazwiskiem.
- My z Czarkiem nic nie ukrywamy, a przede wszystkim ja niczego nie ukrywam. Tu nie ma niczego wbrew prawu, a mamy też adwokata, z którym konsultujemy każdą rzecz, jaką wspólnie robimy i dla jego zdrowia. Zbiórka powstała za zgodą Czarka, tak naprawdę wspólnie ją założyliśmy. Wszystko, co jest tam opisane, jest w stu procentach zatwierdzone przez Czarka. Dopytywałam o szczegóły i słowa, które chcę użyć, czy dla niego będą właściwe. On cały czas widzi, kto wpłaca, czyta wszystkie komentarze i jest tego świadomy. Wszystko, co robimy, jest wiarygodne, a w razie czego dysponujemy filmikami i nagraniami. Generalnie jestem zdania, że prawda się obroni - zapewnia ukochana Znamca. Podkreśla, że przeprowadziła się z Warszawy do Olszyna, by tak często, jak to tylko możliwe, przebywać przy swoim mężczyźnie. Zarobkowo pracuje m.in. na galach Polskiego Związku Bokserskiego.
22-latka podkreśla, że nie wszystko powinno wyjść na światło dzienne, ale pod wpływem konfrontowania ją z kolejnymi informacjami, powiedziała, co według niej jest osią konfliktu z mamą jej ukochanego.
- Na samym początku zostało sfałszowane pełnomocnictwo. Sytuację udało nam się opanować, ale trwa proces z powództwa pani Anety. Jeszcze może bym zrozumiała, gdyby Czarek nie rokował i było z nim bardzo źle, wtedy wiadomo, że mama jest osobą najbliższą do przejęcia jego spraw. Tu jednak on sam mówi wprost, że nie chce być ubezwłasnowolniony. Poza tym jego mama nie chce zwrócić mu telefonu oraz oszczędności, które miał przed wypadkiem, a także całkowicie zablokowała jego stypendia sportowe z Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz od Urzędu Miasta w Radomiu. Dowody mamy zabezpieczone, bo nie chcę robić sobie, w tak młodym wieku, żadnych problemów. Chcę tylko i wyłącznie pomóc osobie, którą kocham, przy której jestem i z którą byłam przed wypadkiem. Dla mnie niepojętym jest to, co się stało, do tego zostałam tak mocno oczerniona. Wiele osób lubi plotkować, choć sporo ludzi już przejrzało na oczy - kręci głową Rizzo.
Wracając do medalu Bartnika, trafił on na aukcję do Piaseczna, gdzie w hali GOSiR odbyła się charytatywna Fight Night Gala Kickboxingu Steadfast. Ta sama, na której rok wcześniej pokazowo między linami pojawił się Znamiec. Tym razem cały dochód z imprezy, w tym ze zlicytowanej repliki medalu olimpijczyka z Barcelony, ma być przeznaczony na rzecz Cezarego.
Proszę pana, a da się postąpić inaczej? Ktoś mi napisał: "czemu nie dałeś oryginału". Jeżeli miałbym komuś uratować życie, to dałbym i oryginał, ale uważam, że musiałbym go wystawić co najmniej za 200 tysięcy dolarów. A tak trzymam go dla potomnych, mam dzieci i wnuki, to jest moja krwawica. Coś człowiek zostawi po sobie. Czarek na szczęście jest w dobrych rękach i widać ogromne postępy, ale cieszę się, że w jakimś stopniu mogłem mu pomóc kopią medalu i wystawionym na licytację treningiem ze mną
Dodał, że medal wysłał bezpośrednio do Adama Jabłońskiego, trenera i przyjaciela Znamca. Ten nie ukrywa, że ma swoje zdanie w konflikcie, opowiadając się po stronie swojego wieloletniego podopiecznego i jego dziewczyny, ale póki co oficjalnie nie chce się w tę sprawę zagłębiać. Ile pieniędzy udało się uzbierać w Piasecznie?
- Z tego, co się orientuję, w sumie zostało zebranych bodaj około 13 tysięcy złotych, wszystko na rzecz Czarka, a kwota być może jeszcze wzrośnie. Przed rokiem środki były zbierane na rzecz Powstańców Warszawskich, a teraz role się odwróciły i trzeba było wesprzeć młodego sportowca - powiedział Jabłoński naszemu portalowi.
Miesięczne koszty przebywania Znamca w klinice, wraz z rehabilitacją, według słów jego partnerki wynoszą 33 tysiące złotych. Jednak dochodzą jeszcze inne koszty, które także robią niemałą kwotę, jak octenisept, środki do higieny intymnej oraz między innymi dodatkowe jedzenie, o które Czarek poprosi.
- Jesteśmy tutaj już cztery miesiące, tak że koszty są ogromne. Płatności, dzięki uprzejmości właścicieli, na razie są odroczone i czekamy, jakie kroki podejmie ubezpieczalnia. Robimy wszystko, aby po wyjściu nie zostać z długami, a rokowania są bardzo dobre. To dlatego stwierdziliśmy z Czarkiem, że założymy zbiórkę, by jakkolwiek pomóc sobie w kosztach i codziennych wydatkach. Oboje jesteśmy siebie pewni i planujemy razem wspólne życie. Razem z Czarkiem chcielibyśmy także podziękować za wsparcie trenerom: Adamowi Jabłońskiemu i Grzegorzowi Proksie oraz prezesowi Polskiego Związku Bokserskiego Grzegorzowi Nowaczkowi, bo to dzięki nim idziemy do przodu - zapewniła Sara Rizzo.
Niedługo później otrzymałem krótką wiadomość głosową. Autorem słów był Cezary, który mimo trudności, sformułował następujące zdanie: "Cześć Artur, z tej strony Czaro. Pozdrawiamy".
Artur Gac














