W latach 80. XX wieku angielska telewizja w związku z promocją filmu "Niepokonany" zorganizowała w Londynie spotkanie byłych rywali Muhammada Ali. Polska tkwiła jeszcze w komunizmie. Nawet wybitnym sportowcom trudno było opuścić kraj. W przyjazd do Anglii swojego rywala z 1960 roku nie wierzył być może najsłynniejszy wówczas sportowiec na świecie. W czasie uroczystości prowadzący zapytał Alego, czy pamięta z kim walczył o złoty medal igrzysk w Rzymie. - To był Polak - powiedział tylko. Kiedy gospodarze przedstawili mu Pietrzykowskiego był zdziwiony. Ten Polak przedarł się przez "Żelazną kurtynę". Przyjechał. - Serdecznie mnie wyściskał - wspominał później polski bokser. Janusz Gortat nie żyje. Był dwukrotnym medalistą olimpijskim Pietrzykowski był w stanie wygrać z każdym Każdy, a szczególnie wielki sportowiec, zawsze doceni swojego przeciwnika jeśli ten okaże się przynajmniej równym w bezpośredniej rywalizacji. Mistrz bardziej ceni zwycięstwa trudniejsze, po ciężkiej walce niż te odniesione szybko, przez nokaut. Przed igrzyskami olimpijskimi w Rzymie Pietrzykowski miał już status mistrza. Prowadzony przez słynnego trenera, twórcy polskiej szkoły boksu Feliksa Stamma, trzykrotnie zdobył złoty medal mistrzostw Europy w kategorii lekkośredniej (71 kg), średniej (75 kg) i półciężkiej (81 kg). Pokonywał najlepszych, w tym raz legendarnego Węgra Laszlo Pappa. Na igrzyskach w Melbourne w 1956 roku przegrał jednak z nim w półfinale. Zdobył "tylko" brązowy medal. W drodze do finału pokonał Australijczyka Carla Crawforda, Niemca z RFN Emila Willera, Bułgara Petyra Spasowa, Włocha Giulio Saraudiego. Tak jak zawsze gnębił rywali lewym ciosem i szybkimi kontrami. Boksował spektakularnie. Cassius Clay na ringu latał jak motyl, żądlił jak pszczoła W rozegranym 5 września w Palazzo dello Sport finale spotkał się z Cassusiem Clayem. Amerykanin miał 18 lat. Dla polskiej ekipy był zawodnikiem nieznanym. - Pierwszy raz walczyłem z zawodnikiem czarnoskórym - mówił po latach Pietrzykowski. Pochodzącego z Louisville w stanie Kentucky boksera to życie nauczyło walki. W Stanach Zjednoczonych na własnej skórze odczuł politykę segregacji rasowej. Kiedy miał 12 lat złodziej ukradł mu rower. Wściekł się. Napotkanemu policjantowi powiedział, że kiedy znajdzie złodzieja sam wymierzy mu sprawiedliwość. Policjant zasugerował mu jednak, że lepiej będzie, jeśli nauczy się boksu. Stróż prawa był trenerem i na drugi dzień prowadził zajęcia z nastoletnim Clayem. Kilka tygodni później wygrał swoją pierwszą walkę. Świadkowie jego treningów i walk z tamtych czasów opowiadali, że na ringu "latał jak motyl, żądlił jak pszczoła". Przed igrzyskami w Rzymie wygrał w wadze półciężkiej "National Golden Gloves", czyli narodowe zawody o Złote Rękawice. Dostał powołanie do reprezentacji. Przed finałem w Rzymie w turnieju olimpijskim wygrał trzy walki, jedną przez nokaut. Ale faworytem był Pietrzykowski. Żeby Zbyszek miał lepszą kondycję Ten pojedynek analizowali, opowiadali o nim, oceniali sami zawodnicy, komentatorzy, sędziowie. Najlepszy dowód na to jak wielkie znaczenie miał nie tylko w historii polskiego boksu. Pojawiła się też dyskusja, czy jednak Pietrzykowski nie zasłużył na zwycięstwo. - Był dla mnie po prostu za szybki. Nigdy wcześniej tak bardzo nie pracowałem w ringu i nigdy wcześniej nie odbywało się to z taką szybkością. Po dwóch rundach zabrakło mi sił. Nie mogłem złapać Claya, nie mogłem go trafić tak, jak potrafiłem uderzyć innych. Modliłem się, aby trzecia runda skończyła się jak najszybciej - mówił po latach polski bokser. "W pierwszej rundzie wydawało się, że Clay zostanie dotkliwie poturbowany. Był zdezorientowany leworęcznymi ciosami przeciwnika i mocno oberwał, raz nawet dowiódł swego braku doświadczenia, zamykając oczy pod gradem ciosów. Clayowi udało się uniknąć kłopotów w drugiej rundzie, w ostatniej minucie poniechał popisywania się wymyślną pracą nóg (słynne Ali Shuffle - przyp. red.), opuścił ręce, ale dotrzymał pola przeciwnikowi i zadał cztery silne prawe proste w głowę. Mimo to na tym etapie ciągle przegrywał na punkty. - Wiedziałem - wyjaśniał potem - że muszę wygrać trzecią rundę w wielkim stylu, żeby zwyciężyć cały pojedynek - pisał brytyjski dziennikarz John Cottrell cytowany w książce Thomasa Hausera "Muhammad Ali. Moje życie, moja walka" (wydawnictwo Veni, Vidi, Vici, 2013). "I Clay skończył w wielkim stylu. W ostatniej rundzie nagle wspiął się na wyżyny, wchodząc w zwarcia i cofając się jak doświadczony zawodnik, zadając szybkie ciosy w odpowiednich momentach. Ten ostrzejszy, lepiej skoordynowany ruchowo Clay szturmem powrócił na ring, zasypując Pietrzykowskiego gradem kombinacji ciosów, które całkowicie zamroczyły przeciwnika" - to każe cytat z Cottrella. Nawet w Polsce werdykt był jednoznaczny. Pietrzykowski przegrał. "Trudno się może z tym pogodzić, ale musimy powoli przyzwyczaić się, że Pietrzykowski nie będzie już roznosił swoich przeciwników, że straciwszy nieco szybkości, stracił także destrukcyjną siłę ciosu, że nie wytrzymuje już trzech rund silnego tempa" - pisał "Przegląd Sportowy". - Sama siła ciosu i ambicja nie wystarczyły. Żeby jeszcze tak trochę lepszą kondycję miał nasz Zbyszek - mówili w radiu polscy komentatorzy. Dopiero później, z upływem czasu, wraz z kolejnymi wielkimi walkami już na zawodowym ringu Alego, rodziła się legenda tego pojedynku. Może jednak Polak miał szansę zakończyć amatorską karierę Cassiusa Claya porażką? Pojedynek jest dostępny w sieci, co prawda z nałożonym późnej mało obiektywnym amerykańskim komentarzem. Każdy niech spróbuje wydać własny werdykt. Niczego to nie zmieni. Złoto przypadło pięściarzowi z USA. Andrzej Gołota reaguje na śmierć Janusza Gortata. W niesamowity sposób Najlepszy na świecie i najlepszy w Polsce Późniejsza kariera Aliego jest doskonale znana. Był pierwszym bokserem, który został mistrzem świata wszechwag. Na zawodowym ringu stoczył 61 walk, wygrał 56, z czego aż 37 przez nokaut. Jego walki z Joe Frazierem, pojedynek z George Foremanem w Kinszasie, czyli słynna "The Rumble in the Jungle" (Bijatyka w dżungli), stały się najważniejszymi wydarzeniami lat 70. XX wieku. Działalność społeczna, polityczna, odmowa służby w wojsku w czasie wojny wietnamskiej i postawa antywojenna uczyniły go jedną z wielkich osobowości współczesnej Ameryki. Pietrzykowski również poszedł w politykę, choć już po upadku komuny. Został posłem z ramienia BBWR (Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform) wspieranego na samym początku przez prezydenta Lecha Wałęsę. Ale zapisał się przede wszystkim jako świetny bokser. Zdaniem wielu portali i gazet - najlepszym w Polsce. Nie tylko dlatego, że stoczył wyrównany pojedynek z Cassusem Clayem. W czasie swojej niezwykle bogatej w sukcesy kariery wywalczył trzy medale olimpijskie, zdobył cztery tytuły mistrza Europy, 11 razy tytuł mistrza Polski. W Polsce był niepokonany przez 14 lat. Muhammad Ali po latach mówił, że nie miał tak trudnego przeciwnika Z Muhammadem Ali spotkał się osobiście dwukrotnie - w Londynie w latach 80. i we Włoszech w 1979 roku. - Okazał się naprawdę przyjacielskim człowiekiem - opowiadała dziennikarzowi Interii Arturowi Gacowi pani Halina Pietrzykowska, żona Zbigniewa. - Ali stwierdził wtedy, że mierzył się z wieloma wyśmienitymi zawodnikami w boksie amatorskim i zawodowym, ale takiego przeciwnika, jak Zbyszek, nie miał nigdy wcześniej, ani później. Te słowa zrobiły na nas wielkie wrażenie, zwłaszcza że Ali stwierdził, że mąż miał szansę z nim wygrać - dodała. W jednym z wywiadów Pietrzykowski wspominał, że widział Alego podczas Igrzysk Olimpijskich w Sydney w 2000 roku. Amerykanin był już wtedy ciężko chory i chroniony przed otoczeniem. Cierpiał na chorobę Parkinsona. Zmarł w Phoenix w czerwcu 2016 roku. Do dziś jest ikoną boksu. Polski mistrz umarł dwa lata wcześniej w wieku 70 lat. W tym roku jego imieniem nazwano halę widowiskowo-sportową w Bielsku-Białej. Olgierd Kwiatkowski