W pierwszych minutach działo się mało. Obaj panowie czuli do siebie szacunek. Od czwartej rundy Nigeryjczyk zaczął spychać rywala mocnym lewym prostym. Jego nokautująca bomba z prawej ręki najczęściej pruła powietrze, ale boksował w swoim dystansie, samemu często lokując celne proste. I właśnie długi lewy Ajagby kontrolował późniejsze odsłony. Wykazywał również większą inicjatywę. Shaw udowadniał, że jest "śliski" i trudny do trafienia, jednak oddawał punkty, dbając przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo. Amerykanin miał swoje momenty, pojedyncze akcje, ale więcej pokazał Ajagba. A po ostatnim gongu sędziowie punktowali wyjątkowo zgodnie - 96:94, wszyscy na korzyść Nigeryjczyka. Boks. Technologia pomogła sędziom Wcześniej 125-kilogramowy Jonathan Rice (16-6-1, 11 KO) zanotował trzecie cenne zwycięstwo z rzędu. Co prawda to Guido Vianello (10-1-1, 9 KO) rozdawał karty w tej grze, lecz akcja lewy-prawy Amerykanina w szóstym starciu rozciął włoskiemu olimpijczykowi z Rio de Janeiro lewą powiekę. Początkowo sędzia uznał, że kontuzja nastąpiła po przypadkowym zderzeniu głowami, ale od czego jest technologia i pomoc? Po dokładnej analizie przyznał, że rozcięcie było spowodowane uderzeniem Rice'a i w siódmej rundzie, po konsultacji z lekarzem, walka została przerwana, a 35-letni Amerykanin uznany triumfatorem.