79 lat - tyle w sumie liczą obaj pięściarze, ale w ringu pokazali serce, jakiego nieraz brakuje dużo młodszych zawodnikom. Po pierwszej, anemicznej rundzie, w której więcej było klinczów, w drugiej odsłonie Pulew mocnym ciosem przycelował Chisorę i wstrząsnął Brytyjczykiem. "Del Boy" jednak dość szybko poradził sobie z chwilowym kryzysem, a pomógł mu sam Bułgar, który nie zdecydował się mocno przyspieszyć. Mimo wszystko te odsłony można było zapisać na korzyść Anglika. Agresywniejsza była trzecia odsłona, w której finezji nie było w ogóle, za to z obu stron padło wiele ciosów. Chisora zrewanżował się krótkim, lewym sierpem, a później parokrotnie obił korpus "Kobry", który jednak nie odczuł tych uderzeń. Bułgar przyspieszył w kolejnej odsłonie, będąc stroną inicjującą, ale Anglik dobrze amortyzował uderzenia, samemu próbując wystrzelić z mocną kontrą. Piąta runda z akcentem dla Pulewa, zaś Chisora został ostrzeżony przez sędziego ringowego za uderzenia w tył głowy w zwarciach. Anglik, wzorem poprzednich walk, wydolnościowo wydawał się być już na skraju wytrzymałości, ale w swoim królestwie, czyli brudnym boksie, na pograniczu przepisów, szukał kolejnych szans, lokując na głowie Pulewa krótkie ciosy. Publiczność ożywiła się w siódmej rundzie, w której zdecydowanie obroty podkręcił Chisora. Przy czym wszystko zaczęło się od ciosu, który został zadany... przedramieniem. To nim "Del Boy" rozbił łuk brwiowy Bułgara, a gdy zauważył krew, zwietrzył swoją szansę i do końca tej odsłony rywal był zagrożony. W przerwie cutman spełnił swoje zadanie, rozcięcie zostało zatamowane i do ostrego ataku ruszył Pulew, który wystrzelił prawym hakiem. Chisora aż zatańczył, ale wiedział, jak przetrwać ten wielki kryzys. O tym, jak trudny był to do punktowania pojedynek, świadczyły statystyki ciosów trafionych, które na tym etapie były niemalże identyczne. 9. runda to już wojna! Pięściarze przestali myśleć o obronie i zaczęli zasypywać się ciosami, jakby chcąc sprawdzić, kto ma twardszą głowę. I obaj zaimponowali odpornością, przyjmując przez trzy minuty uderzenia na stojąco. Końcówka 10. rundy zelektryzowała narożnik Chisory po tym, jak Pulew niemal równo z gongiem wystrzelił potężnym prawym zamachowym. Otoczenie Anglika reklamowało cios już po czasie, ale sędzia nie interweniował. Przedostatnie starcie Pulew zaczął tak, jak powinien pięściarz na obcym ringu, czyli spychając gospodarza do obrony. Dopiero na półmetku tej rundy Chisora wyszedł spod lin, ale skrajnie wyczerpany nie potrafił przejąć inicjatywy. Finałową odsłonę agresywnie zaczął Chisora, ale gdy mógł sądzić, że ma Pulewa na linach, ten umiejętnie uchylił się i sam przeszedł do ataku. Obaj pięściarze starali się dać z siebie każdą kroplę, jaka pozostała im w baku. Po końcowym gongu Bułgar cieszył się, jakby był pewny wygranej, ale Chisora również podniósł rękę w geście zwycięstwa. O wszystkim decydowali sędziowie! Arbitrzy nie byli jednomyślni: 116:112 Pulew, 116:112 Chisora i 116:114... Chisora! W takich okolicznościach Brytyjczyk odniósł 33. zwycięstwo w zawodowej karierze.