To właśnie wtedy Anglik znalazł się na deskach po potężnym prawym Ukraińca. Z trudem się dźwignął, przetrwał kryzys i ostatecznie sam zastopował rywala. - Myślałem, że nie wstanie. Ale wstał. Szacunek. Od tej chwili myślałem, że brakuje mu już paliwa i koncentracji. W kolejnych rundach zdołał się jednak odbudować. Sądzę, że mogłem zrobić więcej, spróbować go skończyć po tym nokdaunie. Byłem jednak pewny, że to mój wieczór, dlatego się nie spieszyłem - oznajmił Kliczko na konferencji prasowej po pojedynku. "Dr Stalowy Młot" był liczony raz w piątej rundzie i dwukrotnie w jedenastej. W końcu walkę przerwał sędzia ringowy, który jednak zdaniem części obserwatorów pospieszył się z reakcją. - Zastanawianie się, czy walka została przerwana we właściwy sposób, czy mogła potrwać dłużej, nie ma w tej chwili sensu, bo jest jak jest. Sędzia podjął decyzję, a ja to szanuję. Jako zawodnik wolałbym oczywiście walczyć tak długo, jak to możliwe - skomentował pokonany. Dla 41-letniego Kliczki była to już druga porażka z rzędu. Czy to koniec jego wielkiej kariery? - Niczego teraz nie ogłoszę, jest na to za wcześnie. Czuję się całkiem dobrze, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że przegrałem. W kontrakcie był zapis o rewanżu. W tej chwili nie podejmę jednak żadnej decyzji - powiedział. - Nie czuję się jak pokonany. Myślę, że wygraliśmy dzisiaj wszyscy. Nie zdobyłem pasów, ale nie czuję, że przegrałem, że straciłem twarz czy reputację. Na pewno coś zyskałem, mimo że wynik nie był dla mnie pozytywny - dodał.