- Na każdym moim obozie jest około piętnastu czołowych zawodników wagi ciężkiej, którzy pełnią tam rolę sparingpartnerów. Nie pamiętam wszystkich, ale niektórych już tak. Jednym z tych, których zapamiętałem, był właśnie Anthony. Spodobał mi się wtedy swoim nastawieniem do treningów. Bo choć był mistrzem olimpijskim, to ostro zasuwał, wyciągał wnioski i uczył się. Był cichy, obserwował innych i wyciągał wnioski. Nie ścigał się z nikim, nie chciał nikomu nic udowadniać, był wręcz wycofany, ale zadawał pytania, słuchał wskazówek i uczył się. Zachowywał się inaczej niż większość zawodników goszczących na moich obozach - wspomina Kliczko. - Obaj dzięki tym sparingom trochę zyskaliśmy. On był wewnątrz mojej drużyny, wie mniej więcej jak to wszystko funkcjonuje, choć na pewno nie widział wszystkiego. Ja z kolei poznałem go jako pięściarza. Nie chcę brzmieć arogancko, ale będę dla niego Mount Everestem, najwyższą górą do zdobycia. Wielu ludziom na tej górze powinęła się noga i zginęli. Po porażce z Furym teraz znów jest we mnie ten głód, jaki był wcześniej - dodał Ukrainiec, który przez dekadę całkowicie zdominował królewską kategorię. Zwycięzca tej potyczki zunifikuje pasy IBF i WBA. Spotkanie odbędzie się 29 kwietnia na stadionie Wembley w obecności dziewięćdziesięciu tysięcy kibiców.